26     Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona     : Enclave



Grzegorz "Gregorious" Kozak


Od wielu już lat toczy się wojna między komputerami osobistymi a konsolami do gier. Skutkuje to częstą konwersją tytułów z wszelkich psxów na pecety. Jakość tych produkcji ma czasem wiele do życzenia, ale zdarzają się również prawdziwe perełki. Jedną z nich jest ENCLAVE stworzona przez ludzi ze Starbreeze.



POCZĄTKI
Macierzystą platformą ENCLAVE jest X’box, choć pierwotnie zakładano wydanie tego tytułu na pecety. Stało się jednak inaczej i gra zawitała na konsoli Billa Gates’a.

Sezamie, otwórz się!


ENCLAVE odniosło ogromny sukces (dużo $) więc postanowiono wydać grę na komputery domowe (jeszcze więcej $). Pomijając kwestie finansowe, było to bardzo dobre posunięcie, gdyż gra jest bardzo dobra i na pewno powtórzy wynik z X’boxa. Zacznę jednak od początku, bo konsolowy sukces nie musi być wielką rekomendacją.
ENCLAVE należy do gier TPP. Kamera przez większość czasu ustawiona jest za postacią, ale gdy wchodzimy do ciasnych przejść „wjeżdża na w głowę”, przez co nie tracimy orientacji. Istnieje również możliwość włączenia na stałe widoku „z oczu”. Pomaga to głównie w celowaniu.

FANTASY
Świat gry to typowe uniwersum fantasy. Znajdziemy tu dzielnych rycerzy, pięknych elfów, niziołki czy ogromne golemy, czarodziejów i smoki. Fabuła nie jest tu najmocniejszą stroną. Mamy kolejne odwieczne zło budzące się ze snu i zagrażające krainie dobrych stworków. Jednak fabuła w tym przypadku nie odgrywa większej roli, gdyż jest to typowa gra akcji i najważniejsza jest dobra zabawa.
Do wyboru mamy grę po stronie Światła jak i Ciemności. Gdy wybierzemy już pupila ruszamy do boju. Po załadowaniu pierwszego etapu czeka nas mały szok. Grafika, którą ujrzałem jest cudowna. Wiele detali, niesamowita gra świateł, płynne animacje. Graficy stanęli na wysokości zadania i to, co zaserwowali jest naprawdę godne pochwały, zwłaszcza, że na słabszych kartach graficznych, oprawa nie traci swojego piękna.

Zaraz zdmuchniemy elfa


Nie samą jednak grafiką żyje człowiek. Jak już wspominałem, głównym elementem atrakcyjności ENCLAVE jest akcja. Głównym zadaniem jest eksterminacja przeciwników. Arsenał, którym możemy to czynić, jest dość rozbudowany. Jeżeli wolimy walkę w zwarciu możemy używać mieczy, buław, toporów. Natomiast, gdy stwierdzimy, że lepiej jest zdejmować wrogów z odległości mamy do dyspozycji kusze czy łuki. Uzbrojenie kupujemy za złoto znalezione podczas misji i przed kolejną dozbrajamy się w sklepiku.

Z KIM DO LUDZI
Grę rozpoczynamy z jednym bohaterem po każdej ze stron konfliktu. Jest to wojownik dla Światła i zabójczyń dla Ciemności. W miarę postępów w grze zyskamy innych bohaterów, którymi będziemy mogli kierować. W sumie do przejścia jest kilkanaście etapów, choć map jest mniej, gdyż często zadania stawiane po jednej stronie konfliktu są przeciwieństwem drugiej (np. w jednej z misji, grając po stronie Światła musimy eskortować ważnego kupca, natomiast jako sługa Ciemności musimy go zlikwidować).
Zadania stawiane przed graczem nie są zbyt trudne, ale często zdarza się, że wpadniemy na jakąś pułapkę i musimy misję rozpocząć od początku. W spadku po wersji konsolowej Enaclave nie ma opcji save.
Jedyną możliwością zapamiętania postępu w misji jest użycie punktów kontrolnych. Aktywacja i korzystanie z nich kosztuje, więc w przypadku zgonu, brak złota powoduje automatyczny restart. Cóż, bardzo mnie drażnią takie pomysły sztucznego podnoszenia poziomu, ale w tym przypadku nie jest to specjalnie dokuczliwe.
Interfejs jest całkiem przyjemny, choć brakuje liczbowego przedstawienia ilości życia, mamy tylko czerwony pasek. Jest to o tyle dziwne, że w czasie walki widzimy ile obrażeń nam zadano i ile my zadaliśmy przeciwnikom. Przeszkadza to, gdyż nigdy nie wiemy ile ciosów możemy otrzymać. Ogólnie interfejs sprawia wrażenie konsolowego. Nawet osoba, która nie wie, że jest to konwersja z X’boxa, stwierdzi, że pachnie tu konsolą.

Nie ma windy?


Oprawa muzyczna stoi na przyzwoitym poziomie. Muzyka znakomicie komponuje się z klimatem ENCLAVE. Wszelkie dźwięki wydają się bardzo naturalne. Ogólnie rzecz ujmując, oprawa dźwiękowa nie przeszkadza w zabawie.
Polecam tą grę wszystkim lubiący szybką akcję z wykorzystaniem mieczy tudzież łuków. Zwłaszcza walka na odległość sprawia dużo frajdy. Można stać się snajperem, zdejmując wrogów z ukrycia, a także załadować kilka strzał i usunąć napierających przeciwników. Jak dla mnie jest to jedna z mocniejszych stron ENCLAVE, gdyż nie ma zbyt wielu gier oferujących eksterminacje za pomocą łuków czy kusz.

Trzech na jednego to banda łysego!


THE END
Dla graczy stroniących od produkcji konsolowych ENCLAVE można porównać do wydanej kilka lat temu gry BLADE OF DARKNESS. Oczywiście pod względem rozbudowania produkcja Starbreeze pozostawia pewien niedosyt, ale nadal jest pozycją godną polecenia. Ma ona w sobie to coś, co sprawia, że nawet kolejne porażki nie zniechęcają do gry. Czujemy ciągłą chęć przechodzenia dalej. Każdy lubiący szybką akcję z niewymagającymi zagadkami powinien sięgnąć po ENCLAVE. Na koniec dodam, że tworzona jest już kolejna część gry, miejmy nadzieje bardziej rozbudowana.



26     Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona     : Gorky Zero