51     Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona     : Co nas tutaj trzyma?


Co nas tutaj trzyma?

Jacek " AloneMan " Marciniak


Pisma komputerowe istniejące kilka lat, z czasem zaczynają się coraz bardziej zmieniać. Odchodzą starzy redaktorzy, na ich miejsce przychodzą nowi, mający być może zupełnie inną wizję owego magazynu. Jak na takie ruchy reagują czytelnicy i dlaczego część z nich zostaje przy piśmie mimo zmian, a część przerzuca się na konkurencję?



Są pewne rzeczy, które pomimo upływu czasu się nie zmieniają. Dobrym przykładem na to może być sport i odwieczna pasja kibicowania. Polacy zawsze będą kibicować swojej reprezentacji, a Niemcy swojej. Będzie tak niezależnie od wyników osiąganych przez te drużyny, ponieważ każdy odczuwa radość, gdy jego kraj wygrywa oraz smutek gdy przegrywa. I nie ma tu znaczenia poziom patriotyzmu czy poglądy polityczne. Z innymi rzeczami bywa już trochę inaczej i chyba nietrudno się domyśleć, że mam tu na myśli pisma o grach komputerowych. Te z czasem upadają, a jest to zazwyczaj spowodowane właśnie utratą czytelników, czyli inaczej mówiąc - "kibiców".

STARE I NOWE
Czynników, które powodują, że ludzie przestają kupować dane pismo, jest dosyć dużo i wypadałoby je przytoczyć. Najważniejszym jest oczywiście starzenie się docelowej grupy osób, a więc ich spadające zainteresowanie grami. Pisałem już o tym w felietonie "Zmiana warty" w SS-NG #2 i zainteresowanych tam właśnie odsyłam. Ważnym czynnikiem jest także pojawiająca się konkurencja, która często oferuje coś lepszego za niższą cenę. Akurat w branży pism o grach, walka o klienta jest dosyć bezpardonowa (choć i tak jest lepiej niż kilka lat temu) i trzeba się naprawdę starać aby nie wypaść z obiegu. Jeśli więc jakiś magazyn chce przetrwać, to najczęściej zaczyna od wprowadzania zmian, a w tym właśnie tkwi przysłowiowy haczyk. Bowiem wydawca decyduje się na ten dość ryzykowny krok, w nadziei na pozyskanie nowych odbiorców. Przy czym, musi zdawać sobie sprawę, że starzy czytelnicy mogą być zawiedzeni innowacjami w piśmie i zaprzestaną kupowania. Jeśli liczba nowych nabywców będzie większa niż tych, którzy odeszli, to sprawa załatwiona, ale jeśli magazyn nie spodoba się ani jednym ani drugim, to zacznie mieć kłopoty. Będzie to po prostu oznaczało, że zmiany w niczym nie pomogły, a wręcz pogorszyły sytuację. W takim przypadku, najczęściej w przeciągu kilku miesięcy, tytuł przestaje być wydawany i znika z rynku. Doskonałym na to przykładem jest Secret Service. W 93 numerze dokonano istnej rewolucji, która w założeniu miała zapewnić "biggest selling computer games magazine in Poland" i powrót na tron. Jednak, jak wszyscy pamiętamy, tak się nie stało i trzy miesiące później po SS nie było już śladu. Stworzono co prawda 96 numer, ale nigdy nie ujrzał on światła dziennego. Zamknięciu uległa też witryna internetowa magazynu, a z każdym dniem na jaw wychodziły nowe "brudy" z życia redakcji. Dziś po legendzie SS pozostało jedynie wspomnienie. Innym przykładem, tym razem pozytywnym, na rewolucyjne zmiany, mogą być ostatnie poczynania Świata Gier Komputerowych. Niedawno zdecydowano się na rezygnację z dołączania doń kompaktów, na rzecz obniżenia ceny i powrotu do idei "pisma do czytania". Było to oczywiście posunięcie niebezpieczne, ale jak na razie wydaje się, że szefostwo owego magazynu miało rację. Zdecydowali się na taki krok zapewne dlatego, iż wiedzieli, że na rynku pism z CD niepodważalnie króluje CD-Action, niezależnie od tego jak wielkiej krytyce w Internecie byłby on poddawany. ŚGK miało więc być taką odtrutką skierowaną do osób, które nie potrzebują krążków z demami gier. Na pewno spowodowało to odwrócenie się od ŚGK tych czytelników, którzy potrzebują płytek, ale jednocześnie spowodowało przyjście nowych, rozczarowanych poziomem CDA czy Click'a.

DRUGA KATEGORIA
Opisana powyżej kategoria zmian nie jest jedyną. Różni ją jednak to, że zazwyczaj decyzja o zmianie profilu pisma jest dobrowolnym czynem wydawcy i szefostwa owego magazynu. Natomiast bywa też tak, że zmiany wynikają z czynników niezależnych od ludzi rządzących pismem. Przede wszystkim, myślę tu o różnego rodzaju rozłamach w redakcji. Znów jako najlepszy przykład tego typu sytuacji muszę podać Secret Service. Największy podział w redakcji nastąpił w 1998 roku, kiedy to z magazynu odszedł jego współzałożyciel i wieloletni naczelny Martinez, a także sporo kultowych postaci np. Gulash czy Krupik. Dla wydawcy oznaczało to przymus znalezienia godnych zastępców, a z pewnością nie było to proste. Jest mocno wątpliwe, aby ProScript i inni ludzie odpowiedzialni za pismo, kiedykolwiek zdecydowali się dobrowolnie zarżnąć kurę znoszącą złote jajka (czyt. Martineza i resztę "starego składu"). Jednak pięć lat temu znaleźli się w sytuacji bez wyjścia i musieli zatrudnić nowych ludzi. Ci zaś pochodzili już, że tak powiem, z innej epoki - tj. mieli inny styl pisania, nie czuli klimatu z pierwszej połowy lat 90-tych, a wreszcie przede wszystkim dążyli do zmian.
Oczywiście nie wszyscy z tych, którzy zasili szeregi SS, byli jakimiś nieociosanymi młokosami, ale śmiem twierdzić, że w owym czasie redakcja była zdominowana przez młodzież. Nie żebym miał coś przeciwko młodzieży, ale ich styl nie musiał trafiać do wszystkich czytelników Secret Service. W końcu, lata 1993 i 1998 dzieli trochę czasu, tak więc gdy ktoś w momencie wydania pierwszego numeru miał 15 lat, to w chwili zmian w redakcji był już na studiach czy w wojsku. Inaczej się pisze do uczniów podstawówki, a inaczej do osób wchodzących w dorosłość. Dlatego właśnie wielu dawnych czytelników przestało kupować SS. Oczywiście znowu przybyło wielu nowych, ale była to już inna generacja. Generacja, dla których SS był po prostu pismem o grach, a nie "czymś więcej", jak to miało miejsce w przypadku starych czytelników. Jednak nie wszyscy od razu odwrócili się od SS. Wiele osób kupowało "sikreta" przez całe 8 lat jego istnienia, niezależnie od wahań formy jakie przechodził ten magazyn. No cóż, tylko takie osoby zasługują dzisiaj na określenie prawdziwego fana. Jednak tu pojawia się kolejny problem - czy nie było tak, że kupowali SS jedynie z przyzwyczajenia?

DRUGA STRONA MEDALU
O takiej sytuacji pisałem już na początku - reprezentacji będziemy kibicować zawsze, ale nie jesteśmy zmuszeni trwać stale przy jednym piśmie. Tutaj ścierają się dwa rodzaje poglądów, odmienne tak jak prawica i lewica. Z jednej strony można powiedzieć, że każde pismo ma lepszy i gorszy okres, a czytelnik nie powinien zostawiać go w potrzebie. W końcu, skoro kupował magazyn, gdy ten był najlepszy, to może robić to dalej, nawet jeśli poziom tekstów trochę podupadł. Jednak jakby spojrzeć na całą sprawę z drugiej strony, to oceniając ją na chłodno, bez zbędnych sentymentów - dlaczego niby ktoś ma płacić za produkt nie spełniający jego oczekiwań? Skoro ma do wyboru dwa magazyny o grach w podobnej cenie, to najbardziej rozsądnym wyjściem jest chyba kupienie tego lepszego pod względem poziomu merytorycznego, a także załączanych dodatków. Czytelnicy i w ogóle konsumenci, zawsze dzielili się na takie dwie grupy, przy czym sytuacja taka jest jak najbardziej pozytywna. Gdyby bowiem wszyscy uważali tak jak osoby z pierwszej grupy, to nastąpiłaby ogromna stagnacja, bowiem nikt nie dbałby o rozwój. Wszyscy byliby wówczas spokojni o byt, który określany byłby przez wypracowaną niegdyś markę. Natomiast świat zdominowany przez drugą grupę konsumentów wyglądałby tak, że nic nie przetrwałoby dłużej niż jeden sezon. Pisma powstawałyby i równie szybko padały. Nastąpiłby model dzikiej konsumpcji, jaki obserwujemy obecnie w samej branży gier komputerowych. Graczom nie chodzi już o to jak przejdą konkretną grę, ale ile tych gier przejdą. To już jednak temat na zupełnie inny artykuł, zaś wracając do magazynów, to muszę powrócić do zmian kadrowych. Otóż, po pewnym czasie istnienia pisma zaczyna się nawiązywać swoista więź między czytelnikami, a redaktorami. Tak było w Top Secret (Alex, Gawron, Krzyś Kubeczko), Secret Service (Gulash, Berger, Pegaz Ass), tak jest w CD-Action (Smuggler, Eld). Jednak redaktorzy prędzej czy później odchodzą z redakcji, i co wówczas? Wydawać by się mogło, że jeśli stworzą oni nowe pismo, to lubiący ich czytelnicy zaczną je kupować. Tymczasem tak wcale nie musi być. Pokazuje to chociażby niezbyt udana kariera pisma Reset. Zostało ono założone w 1997 roku przez "uciekinierów" z SS, ale czytelnicy "sikreta" raczej nie stanowili większości, wśród kupujących ów tytuł. Działo się tak pomimo tego, iż pisali tam ich "ulubieni" autorzy. Jeszcze dobitniej widać to po losach "starej ekipy SS". Ich seria K# Kompendium w ogóle nie odniosła sukcesu, a obecnie tułają się po różnych pismach. Gulash pisze o konsolach, Martinez zaginął po upadku TS (przedtem prowadził jeszcze Komputer Świat Gry), a o reszcie nic nie wiem. Jednak fakt jest taki, że po odejściu z SS nie zrobili już żadnej większej kariery. A wydawać by się mogło, że czytelnicy ich ubóstwiali. Cóż więc spowodowało, że dzisiaj praktycznie "wypadli z obiegu"? Ciężko mi odpowiedzieć na to pytanie, ale jednego można być pewnym - wszystko kiedyś przeminie i historia oceni nasze postępowanie. Każdy sam musi wybrać czy chce kupować produkt najlepszy jakościowo, czy też trochę gorszy, ale mający coś, czego się nie da określić słowami. To tak jak z warunkami życiowymi - jedni mówią, że chcieliby się urodzić w USA czy Niemczech, bo tam jest wyższy poziom życia, a inni wolą naszą Polskę, nawet pomimo jej rozlicznych wad. Każdy sam musi się określić, ale przede wszystkim powinien zacząć samodzielnie myśleć i podejmować decyzje.


51     Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona     : Co nas tutaj trzyma?