Ten film to był kolejny strzał w dziesiątkę i dowód geniuszu Georga Lucasa. Pomimo, że Lucas nie był już formalnie reżyserem tego filmu, to jednak wiadomo było, że to on trzyma wszystkie sznurki, scenariusz i reżyserię i, że każdy musiał liczyć się z jego pomysłami. Jak pokazała historia, ci co się podporządkowali mieli całkowitą rację, na co dowodem jest fakt, że bardzo wielu fanów uważa właśnie tą część SW za najlepszą jaka do tej pory powstała.
Trzeba przyznać, że nie mylą się, jeśli chodzi o ocenę tego filmu. Co w nim jest najlepszego? Prawie każdy na pierwszym miejscu wymienia to co ja, czyli mrok i ciemność, które spoiły galaktykę i zagroziły pełnym unicestwieniem Rebelii. To właśnie w tym epizodzie zło w pełni ujawniło, jak wielką ma siłę i z jaką łatwością przychodzi mu pokonywać każde przeciwności.
Ja nie rozumiem jak oni uciekli...
|
O ile pierwsza (czwarta) część sagi kończyła się wielkim optymizmem, to "Imperium Kontratakuje" zakończyło się wielkim zwycięstwem sił Ciemności. Każdy widz, który z całego serca popierał Rebeliantów wychodził z kina załamany i kompletnie niepewny przyszłości. I nie mógł pozbyć się tej niepewności przez kolejne trzy lata, dopóki na ekrany nie zawitała kolejna część kosmicznej sagi.
Zgodnie z tradycją napiszę coś o wadach tego filmu. Oczywiście dla niektórych pewne wady nie są wadami, a dla innych coś nieważnego może być wadą. No ale jak obiektywizm to obiektywizm.
Na początek jeden zarzut od pewnych osób: otóż film wydaje się im nudny. Owszem, jest mroczny i to bardzo, ale jest to również epizod, który najszybciej się nudzi i który najmniej chętnie ogląda się po raz 10, 20, 30 itp. Tak generalnie mówią ci, którzy uwielbiają akcję, a dla których najlepszymi są epizody II i VI, gdzie żywa akcja dzieje się przez cały czas.
I to jest chyba najpoważniejszy zarzut, jaki mogę w tej chwili przytoczyć. Kolejny jest bardziej natury technicznej lub jak to inni by nazwali, pewnym niezauważonym elementem. Chodzi mi o pewien moment, kiedy to Tysiącletni Sokół chowa się przed pościgiem Imperium w czeluściach kosmicznego stwora. Nie mam nic do takich stworów, wiadomo że w Galaktyce pełno tego badziewia. Chodzi mi tu jednak o moment, kiedy to załoga Sokoła wychodzi na zewnątrz sprawdzić, co za stworzenia oblegają statek... a wychodzą w samych maskach tlenowych.
To ja jestem wujkiem brata babki ojca siostry twojego zięcia!
|
Trochę to dziwne, zważając na fakt, że paszcza potwora jest szeroko otwarta i że nikt nie miał prawa przeżyć czegoś takiego, nie mówiąc już o wyssaniu całego powietrza z Sokoła. No ale to tylko drobne niedopatrzenie, może niepotrzebnie się czepiam.
A jakie są zalety tego filmu, oprócz oczywiście niesamowitego klimatu? Postacie.
Po raz pierwszy mamy przyjemność zobaczyć zarys Imperatora i to dosłownie. Po raz pierwszy widzimy człowieka, o którym w poprzednim epizodzie tylko wspominano, a o którym wiadomo, że jest siedliskiem największego zła. Poznajemy również najgroźniejszego łowcę nagród w galaktyce, Bobę Fetta, który potrafi idealnie wyczuć intencje łowionej zwierzyny i zastawić idealną pułapkę.