To jedno zdanie właściwie oddaje sens całej recenzji. 24 lata temu powstał film, który na zawsze odmienił świat filmowy, który przyćmił wszystkie inne produkcje, który zgromadził wokół siebie wielomilionową rzeszę fanów.
Wujka Vadera nie da się okłamać.
|
Jak to się zaczęło? Po prostu któregoś dnia Mistrz George Lucas doznał wizji i uparł się, że nakręci film będący połączeniem wielu dotychczas widzianych wątków i zdarzeń, fragmentów z baśni i wierzeń i że umieści to wszystko w odległej galaktyce, pełnej wszelakich stworzeń, mniej lub bardziej inteligentnych, w której toczy się odwieczna walka dobra ze złem no i w której tradycyjnie dobro zawszeb zwycięża.
Ten film jak na tamte czasy był niesamowity i jedyny w swoim rodzaju. A co najśmieszniejsze, Lucas długo się musiał nachodzić, żeby znaleźć wytwórnię, która byłaby skłonna wyłożyć na ten film odpowiednią ilość gotówki. Nikt nie chciał mu pomóc, nikt nie chciał zainwestować w film kategorii B, o którym sądzono, że będzie całkowitą klapą.
Lucas to wykorzystał, kiedy w końcu znalazł kandydata na sponsora w umowie postawił min. taki warunek, że do niego jedynego trafi cały dochód za sprzedaż gadżetów związanych z filmem. Szefowie wytwórni puknęli się w czoło i zgodzili się... potem bardzo mocno żałowali swojej decyzji, bo na samych figurkach postaci z SW i innych zabawkach Lucas zarobił miliony.
Też bym chciał taką świetlówkę
|
Kiedy w końcu film trafił na ekrany kin, świat oszalał. Na całym naszym niewielkim globie wielkie kolejki ustawiały się do kas kinowych aby obejrzeć ten majstersztyk nowoczesnej techniki filmowej, żeby przeżyć wraz z bohaterami ich kosmiczne przygody.
Ale sam Lucas, choć osiągnął sukces, nie był do końca zadowolony, w czasie realizacji zdjęć nie zdołano do filmu dorzucić paru scen. Dopiero wypuszczenie w 1999 roku do kin Edycji Specjalnej było jakby zwieńczeniem tamtej pracy, w nowej edycji znalazły się sceny, które z różnych powodów nie zostały zamieszczone w pierwowzorze, jak chociażby rozmowa Hana Solo z Jabbą Huttem.
Ale i tak zabrakło np. sceny znanej wszystkim z książki, kiedy do Luke żegna się ze swoim przyjacielem Biggsem w Anachorage. Albo kiedy przez makrolornetkę obserwuje toczącą się nad Tatooine bitwę. I zapewne tych scen już nigdy nie ujrzymy, chociaż..., kto wie, co wpadnie do głowy Papciowi Lucasowi :)
A jak patrzeć na ten film z dzisiejszego punktu widzenia? No cóż, oglądając go dzisiaj już tak nie zachwyca, ale nie dziwne, czas z każdym robi swoje, szczególnie jeśli ma się do porównania późniejsze wersje, nie mówię tylko o najnowszych epizodach, ale nawet o "Imperium kontratakuje, czy "Powrót Jedi", które bez porównania wyglądają dużo, dużo lepiej od epizodu IV.
Jabba nie należał do galaktycznych przystojniaków
|
Widać to chociażby po w czasie walk na miecze świetlne. Jak dzisiaj patrzę na walkę Obi-Wana z Vaderem na pierwszej Gwieździe Śmierci, często chce mi się co najmniej chichotać..., te sztywne ruchy, drętwe machanie, a piruet Obi-Wana w czasie owego pojedynku może przyprawić o bóle brzucha...
Drętwota tak samo dotyczy walki w kosmosie, jeśli porównać Bitwę pod Endorem z Bitwą pod Yavin, to mamy dwa różne światy, kompletnie różne. W Ep. VI walka jest bardzo dynamiczna, myśliwce wykonują przeróżne ewolucje itp.
a w Ep. IV wszystko się dzieję bardzo powoli, a Vader leci sobie za tymi biednymi, rebelianckimi szumowinami i strzela sobie do nich jak do kaczek, gdyż żaden z nich jakoś nie umie skręcać.