Witamy po raz trzeci szaleńców, którzy jeszcze tu zaglądają. Wierzymy, że jeszcze jacyś są na tym świecie i że mają ochotę i mnóstwo cierpliwości, żeby tu chociaż zajrzeć, bo o czytaniu to aż się boję wspominać.
Jeśli ktoś czytał poprzednie wydanie działu Star Zone domyśla się, że dzisiaj przyszła kolej na pierwszy (czwarty wg. chronologii) epizod ze świata Gwiezdnych Wojen. Film, który każdy zna a który zasługuje na to, żeby ciągle o nim wspominać, gdyż to od niego zaczęła się odwieczna walka dobra ze złem w dalekiej galaktyce.
Natomiast Mistrz Keiran przygotował Wam dzisiaj historię niejakiego Luke'a Skywalkera, prostego chłopaka z pustynnej planety Tatooine (takie tam zadupie na końcu galaktyki), który okazał się najważniejszą postacią w całym kosmicznym świecie. Niektórzy sobie pomyślą "A po co nam Luke? Przecież znamy go doskonale!" Może i znacie ale na pewno w mniejszości są ci, którzy znają jego przygody mające miejście w dalszych latach po bitwie pod Endorem.
Tak więc zapraszamy do lektury, o kawie już chyba nie trzeba wspominać.

"Może mam wyjść i popchać?" - Leia Organa, senator.