25     Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona     : I.G.I. 2: Covert Strike



Grzegorz "Gregorious" Kozak


Jakiś czas temu za sprawą firmy Innerloop pojawił się ciekawy FPS - Project I.G.I. Nie była to może wielka produkcja, ale zabawa była ciekawa. Niestety błędy i uniemożliwienie zapisu stanu gry doprowadzało do białej gorączki i powodowało przetrwanie do końca rozgrywki jedynie prawdziwie cierpliwych graczy. Teraz mamy możliwość zgrania w drugą część, która ma być poprawiona i ciekawsza.



POCZĄTKI
Nowa część I.G.I. otrzymała podtytuł Covert Strike, czyli mamy kolejnego przedstawiciela bardzo popularnych ostatnio taktycznych gier FPS. Jak na taką grę przystało kierujemy poczynaniami super agenta tajnej organizacji.

Uśmiech prosze


Agentem jest stary znajomy z „jedynki” David Jonem, a organizacją (cóż za niespodzianka) I.G.I. Znów będziemy musieli stawić czoła światowemu terroryzmowi, który wciąż dybie na nasze bezpieczeństwo. Jak dla mnie temat ostatnio zbyt eksploatowany, ale cóż począć, takie czasy. Nasza jednoosobowa armia ma przed sobą przeprawę przez 19 misji, które rozegrają się na terenach Chin, Libanu i Rosji.
Zacznijmy jednak od początku. Jones ma za zadanie odzyskać skradziony chip opartego, na technologi EMP, czyli wykorzystaniu wyładowania elektromagnetycznego do unieszkodliwiania urządzeń elektronicznych. Niestety agent pada ofiarą spisku i z myśliwego zamienia się w zwierzynę. Trzeba pochwalić chłopaków Innerloop za ciekawą fabułę obfitującą w zaskakujące zwroty akcji.

CO BY TU POPSUĆ?
Na początku każdej misji nasz spec od cichej rozwałki ma do dyspozycji z góry ustalony sprzęt. Nie jesteśmy do niego jednak przywiązania na amen. W czasie walki nie stanowi dla nas problemu przezbrojenie się na poległym wrogu. Niestety amatorzy walki wieloma rodzajami broni będą mieli utrudnione życie, ponieważ Jones może dzierżyć po jednej zabawce z danej kategorii, więc zmiana uzbrojenia następuje w sposób dynamiczny: wyrzucamy stary model i podnosimy nową pukawkę. Plansze, po jakich snujemy się są bardzo rozległe, więc bez zapisu się nie obejdzie. W tym momencie proszę o oklaski dla twórców! W końcu jest taka możliwość. Niestety bardzo ograniczona, więc proszę przestać klaskać. Strasznie denerwuje mnie takie sztuczne naciąganie poziomu trudności. Prowadzi to do sytuacji, gdy chcąc zapisać grę w najdogodniejszym momencie, przechodzimy ją zestresowani z obawy o nagłą śmierć bohatera. Zazwyczaj kończy się to przedwczesną śmiercią bez zapisu lub wyczerpanymi save’ami, gdy do końca daleko. Bardzo mi się to nie podoba. Jeżeli o save’ach mowa to trzeba wspomnieć, że sama forma zapisu została ciekawie przedstawiona.

Juhuuu


Używamy do tego naszego podręcznego komputerka, któremu wyczerpuje się bateria w miarę kolejnych zapisów.

Komputerek ten służ nam również jako informacja o zadaniach, jakie szefostwo stawia przed nami w danej misji, a także jako satelitarna mapa terenu. Jest to ciekawa zabawka, gdyż na pewno nigdy się nie zgubimy i możemy podejrzeć wrogów z tak bliskiej odległości, że dopatrzymy się, jaką spluwą chce nas ukatrupić.

CO NAS CZEKA?
Podobnie jak w części pierwszej preferowanym sposobem rozwiązywania zadań jest cicha eliminacja. Niech się jednak nie smucą lubiący akcję w stylu Commando. Na to również się znalazło miejsce, choć poziom trudności wyraźnie wzrasta, gdyż nasza postać jest bardzo wrażliwa na pociski. Dla graczy zmierzających przejść grę w sposób zalecany do dyspozycji oddane zostały czujniki hałasu, jaki wywołujemy i miernik natężenia światła, co pomaga w ukrywaniu się. Czeka nas ukrywanie się przed kamerami, które oczywiście możemy zlikwidować.

Ach te duże pukawki


Niestety nie wywoła to żadnej reakcji ze strony przeciwników, którzy tego faktu nawet nie zauważą. Trochę mało realistyczne. Misje, jakie nam przyjdzie wykonywać będą głównie polegały na infiltracji wrogich obiektów w celu znalezienia ważnych dokumentów tudzież wykradzenia urządzeń. Oczywiście nie zabraknie odbijania zakładników, a nawet znajdzie się ucieczka z więzienia. Jak to mówią: „Oj, będzie się działo!”

CÓŻ WIDZĄ ME OCZY...
Ano widzą zdecydowanie poprawioną grafikę względem pierwowzoru (co oczywiste). Nie jest to może mistrzostwo świata, ale porządny kawał roboty. Możemy podziwiać piękne krajobrazy, a także przeróżniaste budynki. Choć w przypadku tych ostatnich to czuć jakąś zbytnią prostotę, jakby twórcom zabrakło zapału do ciekawszego przedstawienia architektury.

Nie ma to jak nóż


Jeżeli chodzi o broń nie można się niczego czepiać. Bardzo dobrze wykonane model, które wyglądają jak ich rzeczywiste odpowiedniki. Widać, że Innerloop odrobiło pracę domową i nie wypuściło odgrzewanego gniotu. Pozbyto się też dziwnego pojawiania przeciwników za plecami, bądź nieskończonej ich liczby w koszarach. Niestety postacie dalej wyglądają troszkę nienaturalnie, a nad ich ruchami można było też trochę więcej posiedzieć. Także w zakresie SI nasi wrogowie nie są zbytnio rozgarnięci.
Gra jest przyjemna, ale nie uniknięto kilku błędów, które bardzo nie wpływają na rozgrywkę, ale są zauważalne. Jest to typowy średniak z tendencją zwyżkową. Warto zagrać w kolejną część I.G.I., ale nie pozostawi w nas wielkich wspomnień.



7
7 7 8
+ ciekawa fabuła
+ dużo akcji
+ rozległy teren działań
- głupkowate SI
- ograniczenia w zapisie stanu gry
- nic odkrywczego
Gatunek: taktyczny FPP
Producent: Codemastares
Dystrybutor: CD-Projekt
Termin wydania: już jest
Min: CPU 600Mhz; 256 RAM; 32MB karta graficzna

25     Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona     : I.G.I. 2: Covert Strike