23     Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona     : FREELANCER



Krystian "Szyna" Szymczak


Po przeczytaniu przydziału do recenzowania, który przysłał mi szanowny naczelny (w tym miejscu serdecznie go pozdrawiam) (bardzo dziękuję szanownemu redaktorowi Szynie za pozdrowienia i wzajemnie :] - przyp. Drizit), wydawało mi się, że gdzieś już słyszałem o tej gierce. Na początku byłem prawie pewien, że chodzi tu o jakąś kosmiczną rzeźnię, zresztą tytuł powinien już mówić sam za siebie. Jednak po odpaleniu, wszystkich wstępach i filmikach, moim przekrwionym od grania oczom, ukazał się ekran niczym z rasowej przygodówki – w tym momencie zgłupiałem, ale łyk kawy, świeże spojrzenie, kilka kliknięć i wszystko jasne – nie myliłem się na początku, miałem do czynienia z prawdziwym kosmicznym symulatorem.



Początkowo trochę krzywo patrzyłem na ten tytuł, przyczyną było „piękne” logo Microsoft Game Studios – pomyślałem, kiedy ten Bili będzie miał wreszcie dość, wystarczy, że większość z nas codziennie posługuje się jego super produkcjami. Po chwili jednak… co mi szkodzi, zagram. Okazało się, że nie jest tak źle, wręcz przeciwnie – z każdą minutą było coraz lepiej. Najpierw świetny film opowiadający jak to doszło do powstania i kolonizacji pięciu systemów galaktycznych, potem rozmowy, ikonki, statki i wreszcie wolność – latam – tylko co ze sterowaniem – jednak w miarę postępów na ekranie ukazywały się okna informacyjne co i jak – kurcze, trochę się zapędziłem, nikt nie wie o co chodzi a ja już o sterowaniu. Po kolei…

Tak prezentują się wybuchy


FREEPORT 7
Sytuacja w grze wygląda mniej więcej tak: nasz przystojny, wysoki blondyn imieniem Trent z milionem kredytów w kieszeni (oficjalny środek płatniczy w grze) przebywa w bazie Freeport 7, nagle nie wiadomo skąd pojawiają się niezidentyfikowane obiekty latające i z portu zostaje już tylko gwiezdny pył. W kopule ratunkowej przeżyło jednak kilku twardzieli (oczywiście Trent także), którzy zostali przetransportowani na pobliską planetę – mniej więcej od tego momentu gracz ma już wpływ na rozgrywkę. Naszym głównym celem jest jak najbardziej ukaranie złoczyńców pozbawiających nas, wraz z wybuchem bazy, życiowego dorobku – statku i kasy. Tu właśnie zaczynają się schody – pojawiają się jakieś podejrzane typy, przyjaciele rozpływają się w powietrzu, w nasze ręce wpadają dziwne artefakty – istne piekło na Ziemi (raczej w kosmosie). Gracz ma do wypełnienia 13 misji i nie jest to wcale mało, z drugiej jednak strony przejście gry nie zajęło mi wiele czasu (ponad 18 godzin wg licznika w menu) – niech to Was nie zniechęca, bo tu przejście wcale nie oznacza ukończenia, możemy swobodnie kontynuować tyle, że nie będzie już takiej ciekawej akcji.

INTRYGA
Rozgrywkę rozpoczynamy ze standardowym, można powiedzieć, modelem statku prezentem od Jun’ko Zane – panienki, która pomoże nam rozwikłać wszystkie zagadki napotkane w grze. Tu muszę przyznać, że zostały one świetnie przygotowane – cały czas dowiadujemy się czegoś nowego, ale tajemnica zostaje w ukryciu, aż do ostatniej misji. Nie będę się tu rozwodził na temat szczegółów, bo to popsułoby Wam rozrywkę, powiem tylko, że przez cały czas jest ciekawie. Autorzy, aby urozmaicić grę, dodali element RPG i w zasadzie wyszło to na dobre, bo nie wszystko można mieć od razu. Nasz bohater w miarę wzrostu doświadczenia będzie osiągał kolejne poziomy rozwoju, co pozwoli na zakup statków i broni dla bardziej wymagających. Z każdą misją będziemy też eksplorować ładny kawał przestrzeni, a jest co odkrywać – w każdym z 5 systemów jest po kilkanaście mniejszych i do tego w każdym z nich po kilka planet, baz i innych miejsc, w których możemy się zatrzymać.

Nasz artefakt w czasie działania


KASA
Jak wspomniałem wcześniej gra to w sumie 13 misji – nie znaczy to wcale, że możemy po kolei brać się za każdą z nich. Po ukończeniu jednej będziemy musieli uzyskać odpowiednie doświadczenie zanim nasi przyjaciele skontaktują się z nami i zdradzą kolejny szczegół z wielkiej układanki. Zazwyczaj zdobycie kwalifikacji jest bezpośrednio związane ze zdobyciem odpowiedniej gotówki. I na to jest też kilka sposobów, jako „wolny strzelec” możemy robić, co tylko nam się podoba. Praktycznie w każdej przystani znajdziemy oferty dla takich jak my, możemy też porozmawiać z ludźmi w barach mających nierzadko ciekawe zlecenia. Misje polegają zazwyczaj na wyeliminowaniu wrogów, zniszczeniu platform obronnych, baz czy przechwyceniu ładunków. Wykonując je zyskujemy nie tylko profity, ale też reputację, o której za chwilę. Jeżeli jednak nie chcemy podejmować aż tak wielkiego ryzyka, śmiało możemy się wziąć za przewożenie towarów – w tym celu udajemy się do miejscowego dilera, sprawdzamy opłacalność sprzedaży danego towaru, bierzemy ile się da i lecimy w miejsce gdzie możemy go sprzedać czasami nawet z 10-krotnym zyskiem. Tu musimy się też liczyć, że możemy zostać zaatakowani – wg mnie lepiej podejmować się tych pierwszych wyzwań, bo oprócz zarobku i reputacji często uda nam się przechwycić jakieś mniejsze ładunki towarów a czasem nawet bronie i inne elementy wyposażenia.

Wracając do reputacji – jest to ważny element w grze – z każdą napotkaną rasą czy raczej organizacją zostanie przedstawiony nasz stosunek do nich, może być wrogi, obojętny lub przyjazny.
Często od tego zależy czy dostaniemy pracę, zapoznamy się z jakąś świeżą plotką czy po prostu swobodnie przelecimy przez dany rejon. Dodatkowo w bazach spotkamy ludzi, którzy „poprawiają” reputację, jest to jednak kosztowna inwestycja i raczej rzadko się z niej korzysta.

Statki też ulegają uszkodzeniom


MYŚLIWCE
W Freelancer gracz otrzymuje sporą ilość maszyn do kontrolowania. Są to zarówno statki przystosowane do walki jak i typowe transportowce. Te pierwsze są małe, szybkie, zwinne i w miarę rozwoju gry coraz lepiej opancerzone i uzbrojone. Nie liczyłem na palcach, ale wszystkich jest na pewno więcej niż 20 – do wyboru, do koloru – oczywiście są coraz droższe tak samo jak i uzbrojenie. Na każdej planecie/bazie możemy dowolnie modyfikować nasze uzbrojenie. Są to karabinki i działka – każde różni się od drugiego siłą zniszczeń, jakie może dokonać, ceną, szybkością przeładunku no i zasięgiem. Do tego dochodzą jeszcze wyrzutnie rakiet, torped (broń do niszczenia dużych obiektów typu bazy), flar, min oraz rakiet wyłączających ciąg. Możemy jeszcze wymieniać tarcze i dopalacze a także zabrać na pokład baterie do tych pierwszych i nanoboty – urządzonka pozwalające na naprawę w czasie lotu. Każdy z tych cudów techniki został jeszcze dodatkowo wyposażony w inne przydatne i zarazem ciekawe funkcje. Są to autopilot, który po zaznaczeniu celu dolatuje do niego z omijanie przeszkód typu kamienie i inne, niestety nie jest na tyle mądry, aby ominąć pola minowe, zdarzało się też, że podczas lotu między kamieniami i koło gwiazdy zbyt trudne okazywało się dla AI omijanie dwóch przeszkód naraz – po prostu wpadał na kamienie. Oprócz tego możemy jeszcze tworzyć formacje z innymi statkami, pytać o cel czy skanować je w poszukiwaniu ładunków (UWAGA, policja też to potrafi więc trzeba uważać co ma się na zapleczu). Krótko mówiąc możliwości jest mnóstwo – tak samo jak i klawiszy służących do kontroli maszyny. Niestety trzeba się ich nauczyć i mówimy tu o liczbie większej niż 10 – to trochę dużo, ale idzie się przyzwyczaić. Muszę jeszcze wspomnieć o inteligentnej mapie, która prawdopodobnie zawsze wyznacza najkrótszą drogę do celu.

Pole minowe za 1000 lat


TO CO WIDAĆ, SŁYCHAĆ I CZUĆ
Grafika w Freelancer stoi na wysokim poziomie – szczególnie ta w przestrzeni kosmicznej. Planety, gwiazdy, światła, strumienie z silników i działek i co najważniejsze w tego typu grach, wybuchy, prezentują się znakomicie. Trochę gorzej jest już w bazach, ale nie ma co narzekać – nie jest to przecież najważniejszy element w grze chociaż też ważny. Postacie są w porządku – fajnie chodzą, biegają, bardzo dobrze została wykonana gestykulacja, zastrzeżenia budzą tylko niektóre elementy wnętrz, ale ogólnie jest na co popatrzeć. Dźwięk nie odbiega jakością od grafiki. Oprócz doskonałych wręcz odgłosów wybuchów uświadczymy też kilka stylowych kawałków motywujących do walki. Oczywiście muzyka zmienia się w zależności od sytuacji no i systemu. Trochę kontrowersyjne okazały się dialogi – w czasie tych właściwych misji są jednym słowem świetne, za to te w barach nie są już tak kolorowe, bo zostały wykonane wg schematu. Oczywiście każdy ma kilka możliwości odpowiedzi na pytanie, ale gdy po raz setny słyszymy to samo odechciewa się już komunikacji z NPC.

DO GRANIA
Myślę, że Freelancer to gra warta wydanych na nią pieniędzy. Każdy fan klasycznej rzeźni znajdzie tu coś dla siebie. Za grą przemawia wiele argumentów: dobra oprawa, dużo możliwości i przede wszystkim nieliniowy scenariusz – gdy uznamy, że nie jesteśmy jeszcze gotowi wykonać daną misję odmawiamy współpracy i robimy coś mniej zobowiązującego w celu np. kupienia nowego statku. Muszę przyznać, że tym razem Bil się postarał i pokazał, że Microsoft może się jeszcze do czegoś przydać. O dobrym wykonaniu może świadczyć fakt, że produkcja znajduje się obecnie w pierwszej 10 najpopularniejszych gier w USA.



9
9 8 9
+ fabuła
+ oprawa
+ "wolność"
- czasami głupie dialogi
- tępy autopilot
- dużo klawiszy
Gatunek: symulator międzygalaktyczny
Producent: Microsoft/DigitalANViL
Dystrybutor: APN Promise
Termin wydania: jest
Wymagania min: PIII 600MHz, 128MB RAM, karta graf. 16MB

23     Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona     : FREELANCER