HGK | 15
<< | ^ | >>



MORDOBICIA

Ostatnio doszło do mnie kilka krytycznych opinii, dotyczących niektórych elementów HGK. Muszę więc coś wyjaśnić. Otóż dział ten z założenia skupia się na okresie "do 1997 roku". Późniejsze dzieje branży są celowe potraktowane po macoszemu. Poza tym jest to cykl artykułów, a nie "powieść w odcinkach", a więc opisy gier muszą być krótkie. No, to tyle wyjaśnień. Dzisiaj na tapetę poszły mordobicia.

PREHISTORIA
W latach 70-tych i 80-tych panowała moda na wschodnie sztuki walki. Filmy z takimi mistrzami jak Bruce Lee, Chuck Norris czy Jean-Claude Van Damme pasjonowały miliony ludzi. Znalazło to swoje odbicie również w grach komputerowych. Jednak naprawdę dobry produkt powstał stosunkowo późno, bo dopiero w 1985 roku. Wówczas to firma Epyx wydała grę pt. INTERNATIONAL KARATE. Jej wersje ukazały się na wszystkie ważniejsze komputery m.in. Atari, Commodore 64, Spectrum czy Amstrad. Gra zdobyła sobie uznanie graczy na całym świecie. Trzeba przyznać, że jak na ówczesne czasy, posiadała znakomitą grafikę, dźwięk i miodność. Wszystkie poprzednie gry karate, nie dorastały jej do pięt. Cóż takiego innowacyjnego było w INTERNATIONAL KARATE? Otóż grafika była bardzo wyraźna, postacie walczących duże, a tła umilały rozgrywkę. Jeśli chodzi o te ostatnie, to oglądaliśmy m.in. piramidy w Gizie, Statuę Wolności czy operę w Sydney. Bardzo bogaty, jak na połowę lat 80-tych oczywiście, był tzw. garnitur ciosów. Można było wybierać pomiędzy kilkoma rodzajami uderzeń ręką bądź nogą. Było to coś zupełnie nowego, bo wcześniej gracz miał do wyboru co najwyżej dwa ciosy. Jedyną grą, która mogła konkurować z produktem Epyx, był THE WAY OF THE EXPLODING FIST. Produkt ten był bardzo zbliżony do IK, ale moim zdaniem czegoś mu brakowało. Przede wszystkim mam tu na myśli dynamikę walki. Jednak dla wielu osób obie te gry pozostają synonimami znakomitych mordobić. Po prostu w połowie lat 80-tych były czymś zupełnie nowym i wcześniej niespotykanym. Dzisiaj pewnie wywołałyby gromki śmiech, ale wtedy IK i EXPLODING FIST nie miały konkurencji.

MORDOBICIA CHODZONE
Dwie przedstawione powyżej gry reprezentują klasyczny schemat walki jeden na jednego. Dwóch wojowników staje naprzeciw siebie i walczą aż do momentu, w którym jednemu z nich zabraknie energii. Natomiast wydana w 1987 roku KUNG FU MASTER była pierwszym "mordobiciem chodzonym". Jest to odmiana tradycyjnych gier karate, polegająca na tym, że walczy się nie z jednym, a z kilkudziesięcioma oponentami. Oczywiście nie są oni zbyt odporni i zazwyczaj wystarczą 1-2 ciosy, aby ich wykończyć. Należy jednak zaznaczyć, że idea walki z wieloma przeciwnikami pojawiła się wcześnie w grze pt. KARATEKA. Z tym że tam każda walka była długa i mozolna, co praktycznie czyniło z tego programu klasyczne mordobicie, ale z ciekawą fabułą. Wracając do KUNG FU MASTER, gra ta nie odniosła zbyt dużego sukcesu. Zapewne dlatego, że była raczej nudna i nie przykuwała do monitora na długie godziny. Niemniej, był to prekursor nowej odmiany mordobić i grzechem byłoby o nim nie wspomnieć. Zwłaszcza biorąc pod uwagę niewiele późniejszy sukces dwóch trylogii - RENEGADE oraz DOUBLE DRAGON. Ta pierwsza jest znana głównie posiadaczom Spectruma i Commodore 64.


Z pewnością spędzili oni wiele godzin, naparzając w TARGET RENEGADE. Była to druga, a zarazem najlepsza część cyklu. Zróżnicowani przeciwnicy, fajne ciosy i dobra oprawa audio-wizualna. W tej grze zastosowano kilka ciekawych rozwiązań, takich jak np. współpraca przeciwników. Wyglądało to tak, że jeden zakładał graczowi tzw. "nelsona", a gdy ten nie mógł już nic zrobić, to otrzymywał kilka ciosów od drugiego wroga. Jeśli natomiast chodzi o DOUBLE DRAGON, to ten produkt jest (był?) znany w o wiele szerszych kręgach. Zarówno na automatach, jak i na komputerach domowych, gra ta odniosła niemały sukces. Nie bez znaczenia był fakt, że można było grać w dwie osoby. W końcu nic tak nie integruje ludzi, jak wspólne dokopanie paru "złym panom". Ten sam gatunek reprezentowała też niezgorsza gra pt. GOLDEN AXE. Jej akcja została osadzona w realiach fantasy, a grać można było m.in. piękną wojowniczką czy długobrodym krasnoludem.

POCZĄTEK ZŁOTEJ ERY
Wraz z nastaniem lat 90-tych, w grach karate doszło do małych zmian. Producenci zaczęli wycofywać się z produkcji tego typu produktów na komputery 8-bitowe, przechodząc głównie na PeCety i Amigi. Co prawda powstawały jeszcze nowe bijatyki na C64 czy Atari, ale nie były one w stanie dorównać tym z komputerów 16-bitowych. Najlepiej widać to na przykładzie STREET FIGHTER 2. Jej konwersja na C64 była tak nędzna, że najlepiej byłoby o niej w ogóle zapomnieć. Cała dynamika gry i jej miodność bezpowrotnie uleciały. Niemniej, wersje "ulicznego wojownika" na PC, a w szczególności na Amigę, zyskały olbrzymią popularność. Rzesze graczy pałały się wygrywaniem kolejnych walk i niszczeniem kolejnych samochodów w rundach bonusowych. Jednak i tak najlepsza była wersja na automaty. SF2 był zapowiedzią czegoś, co wkrótce miało nadejść - zapowiedzią złotej ery mordobić.
Ów najlepszy okres w dziejach gier karate rozpoczął bowiem dopiero MORTAL KOMBAT, wydany w 1993 roku. Można stwierdzić, że była to swego czasu najbardziej znana gra komputerowa. Grali w nią wszyscy, którzy uważali się za graczy komputerowych. Natomiast ze słyszenia znali ją m.in. czytelnicy pism kobiecych, moraliści, księża i wszyscy inni, którzy szukali powodu agresji u młodzieży.


Tak, to właśnie MK rozpętał światową dyskusję nt. przemocy w grach i związanych z nią skutków. A było o czym dyskutować. W tej grze na poziomie dziennym były wyrywane kręgosłupy, palenie żywcem czy dekapitacja. Krwawe zakończenia walk, tzw. fatality, obrosły już legendą. Po każdym uderzeniu zadanym przeciwnikowi, krew tryskała na wszystkie strony, a z głośników dochodziły piorunujące dźwięki. Dzisiaj, gdy świat widział już CARMAGEDDON, HARVESTER czy BLOOD, gra ta nie wzbudza już większych emocji, ale 10 lat temu taka brutalność była czymś nie do pomyślenia. Jednak nie tylko ta strona MK była powodem ogromnej popularności produktu firmy Midway. Nie można zapominać o znakomicie digitalizowanych postaciach, bogatym zestawie ciosów specjalnych oraz o niewyobrażalnym ładunku miodności. Tak, MORTAL KOMBAT to bez wątpienia jedna z najlepszych gier W OGÓLE jakie powstały. Dziś jest wymieniana razem z takimi klasykami jak CIVILIZATION czy DOOM.
ŻYCIE JEST PIĘKNE
Jak pisałem, MK rozpoczął prawdziwy boom na mordobicia. Trwał on około 3 lat, bo do 1996 roku. W tym czasie powstały m.in. ekranizacje STREET FIGHTER (słaba) i MORTAL KOMBAT (rewelacyjna). Pojawiły się setki gadżetów, a liczba fan klubów MK na całym świecie rosła w tysiące. Pojawiła się też oczywiście masa nowych mordobić, z których wspomnę tylko o kilku najważniejszych. Na początek może o... MORTAL KOMBAT. Tytuł ten doczekał się w tym okresie dwóch kontynuacji, które niestety nie dorównywały "jedynce". Nadal były to znakomite gry, ale nie wywołały już takiego szumu jak część pierwsza. Producenci bardzo złagodzili obydwie kontynuacje - było mniej krwi, fatality nie były tak ciekawe, a na dodatek doszły jakieś durne babality (zamiana pokonanego w niemowlę) oraz friendship (okazanie gestu przyjaźni). Niemniej, MK2 i MK3 i tak wybijały się z tłumu mordobić, jakie się wówczas ukazywały.
Ciekawym pomysłem popisali się twórcy PRIMAL RAGE. W tej grze gracz mógł brać udział w walkach... dinozaurów! Koncepcja, trzeba przyznać, ciekawa, a do tego nieźle zrealizowana. Tytuł ten nie stał się oczywiście tak znany jak MK, ale nie można go pominąć. Podobnie jak RISE OF THE ROBOTS czyli walk robotów. Ten drugi program doczekał się nawet kontynuacji, ale obydwie części nie oferowały wiele poza grafiką. Inaczej było już z BATTLE BEASTS i BRUTAL: PAWS OF FURY. Te dwa produkty pokazały, że można stworzyć mordobicie śmieszne i zabawne.


Obydwie gry można było dać dzieciom, bez obaw, że po odejściu od monitora zaczną one zabijać bliźnich :) Na polu mordobić, swoich sił postanowili spróbować także Polacy, czego efektem była mizerna gra PRAWO KRWI. Gra ta ukazała się w momencie, kiedy wszyscy naparzali w MK3 i nikt nawet nie chciał na nią spojrzeć. Choć może to i lepiej, bo niestety, ale tytuł ten był naprawdę słaby.Trochę lepiej było już z dwoma produktami na Amigę - FRANKO i DOMAN. Ta pierwsza cieszyła klimatem, znanym z polskich osiedli. Idąc ulicami miasta można było zobaczyć obskurne bloki, których ściany były pokryte graffiti. Nie brakowało też przekleństw oraz... jazdy poczciwym maluchem:) DOMAN natomiast rozgrywał się w świecie fantasy. Gra była niezła i na pewo przysporzyła "amigowcom" wiele radości.

WKRACZAMY W 3D
Wraz z wydaniem gry pt. FX FIGHTER rozpoczął się zupełnie nowy okres w dziejach mordobić. Była to pierwsza bijatyka, której akcja rozgrywała się w 3D. Gracz mógł więc nie tylko poruszać się w prawo i w lewo, ale również uskakiwać na boki. Zdawałoby się, że tak innowacyjna gra musiała odnieść sukces. Jednak wcale tak się nie stało i w sumie ciężko znaleźć powody takiego stanu rzeczy. Jedynym sensownym wytłumaczeniem może być to, że wówczas wiele osób grało w ulepszoną wersję STREET FIGHTER'A pt. SUPER STREET FIGHTER 2 TURBO. Niemniej, należy zapamiętać FX FIGHTER jako pierwszą trójwymiarową bijatykę. Trochę lepiej powiodło się już następnym mordobiciom 3D - BATTLE ARENA TOSHINDEN oraz VIRTUA FIGHTER. Obydwie posiadały dobrą grafikę oraz obszerny wachlarz ciosów. Pomimo dobrych ocen w prasie branżowej, daleko im było do sukcesu odniesionego przez MK. Po prostu popyt na mordobicia zaczął spadać, a w połączeniu z gwałtowną ekspansją konsol Playstation i Sega Saturn, nie przyniosło to nic dobrego...
Lata 1997-1998 to lata posuchy. Mordobicia dwuwymiarowe praktycznie już wtedy nie powstawały (poza nielicznymi wyjątkami), a te trójwymiarowe nie odnosiły spodziewanych sukcesów. Tytuły takie jak CYBER GLADIATORS, VIRTUA FIGHTER 2, LAST BRONX czy w końcu MORTAL KOMBAT 4 miały być wielkimi przebojami, jednak wyłącznie przedłużyły one agonię mordobić na PC. W końcu i tak było wiadomo, że rynek tych akurat gier zdominują konsole i automaty. Nie twierdzę, że MK4 był słaby, ale po prostu nie miał w sobie tej magii co poprzednie części serii. Nie powiodła się też próba odrodzenia mordobić chodzonych, podjęta przez twórców FIGHTING FORCE. Sytuacji nie uratował nawet BIO FREAKS, choć bez wątpienia był lepszy niż MK4. Słaba promocja tego tytułu i ogólne zniechęcenie wielbicieli mordobić do PC, sprawiły, że śmierć tego gatunku stała się faktem. Oczywiście mam tu na myśli wyłącznie "blaszaki', bo na konsolach gry karate rozwijają się, że aż miło popatrzeć. Kolejne części VIRTUA FIGHTER czy TEKKENA oszałamiają grafiką, a miodnością wgniatają w ziemię. Szkoda, że nikt nie pomyśli o jakiejś konwersji na PC.

PODSUMOWANIE
Ciężko mi w tym miejscu coś napisać. Ostatnie mordobicie jakie powstało na PC, to chyba UNTOUCHABLES z 2000 roku. Była to jednak gra tak nędzna, że na samo wspomnienie jej nazwy przechodzą mi ciarki po plecach. Natomiast przez ostatnie dwa lata nie pojawiło się nic, dosłownie nic! Jak więc może wyglądać przyszłość mordobić na PC? Hmm, w najbliższym okresie chyba niewiele się zmieni. Pozostaje tylko czekać, aż powstaną maszyny zdolne udźwignąć konwersje z konsol. Smutne to, ale prawdziwe. I jak tu pisać Historię Gier Komputerowych, kiedy tytuły powstałe przez ostatnie 5 lat można policzyć na palcach?
AloneMan