HGK | 14
<< | ^ | >>



WYŚCIGI

Samochody to jedna z najpopularniejszych męskich pasji (obok sportu i pięknych kobiet). Ma to swoje odbicie również w przemyśle komputerowym, w którym płeć brzydka jednak ciągle przeważa. Wyścigów komputerowych powstało już wiele i w dzisiejszym odcinku Historii Gier Komputerowych zajmę się właśnie tym gatunkiem.

PREHISTORIA
Pierwszą grą wyścigową, jaki potrafię wydobyć ze swojej pamięci, był NIGHTDRIVER. Gracz musiał tam kierować samochodem w taki sposób, żeby ten nie zboczył z drogi i nie uderzył w stojące tam słupki. Nie było więc ani wyścigu z czasem, ani z wirtualnymi przeciwnikami. Tylko samochód gracza i spowita mrokiem droga. Grafika również była słaba, ale to właśnie tutaj po raz pierwszy zastosowano motyw "rozbitej szyby". Otóż zjechanie z trasy kończyło się, jak już wspomniałem, na przydrożnych słupkach, a po czymś takim przednia szyba nie ma prawa pozostać w całości.


Jak na pierwszy wyścig to trzeba przyznać, że nie było tak źle. Mimo to dzisiaj ta gra nie ma nic do zaoferowania i nawet najbardziej zagorzali wielbiciele klasyki, niewiele w niej znajdą.
Drugą grą wyścigową w dziejach, była LE MANS. To było już coś! Tytuł ten potrafił wciągać na długie godziny, a ja sam do dzisiaj grywam w niego na emulatorze C64. O ile w NIGHTDRIVER zastosowano widok zza samochodu (no, przynajmniej coś w tym stylu), to w LE MANS pojawiła się perspektywa "z góry". Gracz sterował samochodem, który musiał wymijać kolejnych przeciwników. Kiedy minęło się 9 pojazdów, dostawało się kolejne sekundy, dzięki którym licznik mógł bić dalej. I tak dopóki czas się nie skończył. Gra bardzo prosta, ale to właśnie takie były (i są dalej) najbardziej wciągające. Kilka lat później odpowiedniki LE MANS pojawiły się na przenośne "konsolki", sprzedawane u nas na rozmaitych bazarach i targowiskach.

CZASY TROCHĘ NOWSZE
W 1983 roku powstał POLE POSITION, wyścig który do dzisiaj wspominają z łezką w oku "Atarowcy". Firma Atari stworzyła bowiem coś niesamowitego jak na owe czasy. Grafika była wyraźna, a dźwięki brzmiały jakby żywcem wyjęte z silnika. POLE POSITION jest godny wspomnienia również z innego powodu - to właśnie w tej grze po raz pierwszy zastosowano syntezę mowy. Zaznaczyć trzeba jednak, że występowała ona jedynie w wersji automatowej. Głównym konkurentem produktu firmy Atari, był w owym czasie PIT STOP, dziecko programistów z zespołu Epyx. Ta gra również posiadała kilka innowacyjnych pomysłów. Przykładowo, po każdym zderzeniu z innym wozem, koła naszego zmieniały kolor, co oznaczało pogorszenie się ich stanu technicznego. Jeśli więc ktoś stosował metody z amerykańskich filmów sensacyjnych, to raczej długo nie pojeździł. Do wyboru gracza oddano aż 6 rzeczywistych torów, ale oczywiście nie były one tak dokładnie odwzorowane jak we współczesnych grach. Trudno powiedzieć, która z dwóch przedstawionych wyżej gier była lepsza. Ja zawsze preferowałem PIT STOP, ale w końcu o gustach się nie dyskutuje.
Dwa lata później, w roku 1985, pojawiła się prawdziwa bomba. Firma Activison wypuściła na rynek GREAT AMERICAN CROSS-COUNTY ROAD RACE (trochę przydługi ten tytuł). Była to pierwsza i chyba póki co jedyna gra, która tak doskonale odzwierciedlała wszelakie rajdy. Można było wybrać kilka tras w Stanach Zjednoczonych np. z zachodu na wschód czy też dookoła całego USA. Po wybraniu trasy rajdu, należało oczywiście nań wyruszyć. I tu kolejna niespodzianka, gracz mógł wybierać różne odcinki, którymi zamierza przebyć wyznaczoną trasę. Pojawiał się więc dylemat czy jechać krótszą drogą, ale rozkopaną z powodu robót drogowych, czy też pojechać dłuższą, ale normalną. A może pośrednią, na której akurat pada deszcz. Zmieniały się nie tylko warunki atmosferyczne, ale po dłuższej jeździe zapadał mrok. Wtedy normalnie zakorkowane ulice, stawały się trochę bardziej przejezdne, ale jednocześnie spadała widoczność.


ROAD RACE (tak ta gra nazywana jest w skrócie), nie była jednak tytułem z gatunku arcade, jak programy przedstawione wcześniej. Była to raczej pierwsza próba stworzenia symulatora samochodowego. Gracz musiał zmieniać biegi, uważać żeby silnik się nie przegrzał, a także co jakiś czas tankować benzynę. Jeśli natomiast zbyt mocno wcisnęło się pedał gazu, to na ogonie pojawiał się niebieski radiowóz. I tu znów gracz miał dwa wyjścia - pokornie odebrać mandat lub też umknąć "smerfom". Która dzisiejsza gra wyścigowa oferuje takie pole do popisu?

NA PRZEŁOMIE DZIESIĘCIOLECI
Jak zdać egzamin na prawo jazdy? Na pewno nie jest to łatwe zadanie, o czym przekonać mogą się sympatycy programu emitowanego w jednej z komercyjnych stacji TV. Natomiast gra edukacyjna pt. TRAFFIX miała z założenia pomagać w nauce przepisów drogowych. Nie był to nigdy produkt specjalnie znany, a szkoda, bo nawet dzisiaj początkujący kierowcy mogliby się z niego trochę dowiedzieć. Co prawda w oryginalnej wersji ruch był lewostronny (wiadomo, Wielka Brytania), ale powstała też wersja europejska pt. VERKERS RALLY. Szkopuł w tym, że w języku holenderskim. Jednak spokojnie można było się połapać o co chodzi. W tej grze zastosowano tzw. rzut izometryczny, który sprawiał pozory trójwymiarowego świata. Trzeba przyznać, że wyszło to całkiem nieźle. TRAFFIX / VERKERS RALLY to klasyczny przykład wyścigów, w których nie chodzi o rozwijanie maksymalnych prędkości. Całkiem podobnie było w serii TEST DRIVE, a raczej w trzech pierwszych częściach. Był to cykl symulatorów samochodowych, który naprawdę zachwycał. Widok z oczu kierowcy, który wcześniej był niespotykany, i doskonałe odwzorowanie zachowania samochodu. Producenci zadbali o każdy, nawet najmniejszy szczegół. Niestety, po ukazaniu się TEST DRIVE 3 seria zanikła, aby powrócić pod koniec lat 90-tych. Jednak tego powrotu lepiej już nie komentować, gdyż z pierwszymi częściami, nowe gry łączyła tylko nazwa.
W 1990 roku pojawił się produkt, który do dzisiaj nie doczekał się swojego odpowiednika. STUNTS, bo o tej grze mowa, było niepowtarzalne, jedyne! Tytuł ten pozwalał wcielić się graczowi w rolę kierowcy - kaskadera, który musiał przejechać przez najeżoną różnymi pułapkami trasę. Były tam m.in. wyskocznie, "ślimaki" i masa innych gadżetów. Gdy komuś znudziły się podstawowe trasy, mógł on pobawić się dołączonym do gry edytorem torów. Jego obsługa była prosta jak budowa cepa, dzięki czemu nawet dzieci mogły tworzyć swoje poziomy. Widać było, że programiści bardzo zadbali o to, żeby ten edytor był tak przyjazny w obsłudze. Oj, uczcie się od nich, uczcie, programiści XXI wieku.

KRYZYS... I PO KRYZYSIE
Niestety, ale po STUNTS nie pojawiło się przez długi czas nic ciekawego.
Dopiero LOTUS 3 przerwał tę stagnację. Pierwsze dwie części tej gry były dobre, ale dopiero "trójka" podbiła serca graczy na całym świecie. Czynników, które wpłynęły na tak ogromną popularność LOTUS 3, było wiele. Jednak później znowu nadeszły ciężkie czasy dla miłośników wyścigów. W 1994 roku, Cryo Interactive sprzedało niczego się nie spodziewającym klientom, grę pt. MEGARACE. Był to bodaj pierwszy wyścig wydany na CD-ROM i posiadający digitalizowane filmiki. W przerwach między kolejnymi trasami, na ekrany wskakiwał śmieszny komentator i opowiadał swoje żarty. Było to coś wcześniej niespotykanego i stanowiło miłe urozmaicenie. Niestety, ale oprócz grafiki gra nie oferowała nic więcej i dlatego nie odniosła spodziewanego sukcesu. Do dzisiaj jest to klasyczny przykład przerostu formy nad treścią. Natomiast sukces odniosła inna produkcja. Firma znana do tej pory z produkcji na konsole - Codemasters, stworzyła MICRO MACHINES. Prosty pomysł wyścigów miniaturowych samochodzików, które ścigają się na stole bilardowym, biurku czy w kuchni, chwycił! Gra była niesamowita i miód kapał z niej pełnymi garściami. Szczególnie jeśli grało się we dwóch, to zabawa była przednia. Do dzisiaj pamiętam godziny spędzane nad MICRO MACHINES.
Do tej pory opisywałem tylko i wyłącznie symulatory samochodów. Ale czy tylko takie gry można określić wyścigami? Jasne, że nie. Sytuacja taka wynika z tego, że wcześniejsze próby stworzenia wyścigów nie-samochodowych były raczej nieudane. Dopiero w 1995 roku firma Gremlin przełamała tę niemoc tworząc SLIPSTREAM 5000. Były to futurystyczne wyścigi maszyn latających. Dobra gra, ale jakoś nigdy nie zdobyła zbyt dużej sławy. Takich dziwnych przykładów w historii gier komputerowych jest o wiele więcej. Również w 1995 roku pojawiło się kilka klasycznych wyścigów arcade np. THE NEED FOR SPEED czy SCREAMER. Były to oczywiście bardzo dobre gry i dały początek długim seriom. Do dzisiaj powstają nowe części NFS, w których raz po raz pojawiają się ciekawe pomysły np. możliwość zabawy w piratów drogowych i policjantów.

IDZIE NOWE
Prawdziwy powiew świeżości wniósł jednak dopiero DESTRUCTION DERBY, wydany na przełomie lat 1995-1996. Były to wyścigi o tyle specyficzne, że wygrać można było na kilka sposobów. Zamiast wymijać konkurentów można ich było... zniszczyć! Kolejne stłuczki i kontakty z ogrodzeniem coraz bardziej dewastowały dany samochód, aż ten w końcu nie nadawał się już do jazdy. Jednak najlepszym pomysłem programistów było oddanie graczowi do dyspozycji specjalnego toru. Mam tu na myśli okrągłą arenę, na której kilka samochodów próbuje się wzajemnie zniszczyć. Wygra oczywiście ten, kto przeżyje i jednocześnie zdobędzie najwięcej punktów. Podobny styl demolki prezentowały wyścigi samochodów terenowych pt. MONSTER TRUCK MADNESS. W 1997 roku pojawiły się pierwsze moim zdaniem porządne wyścigi motorów. MOTO RACER, bo o tym tytule mowa, zachwyciło wszystkich. Doskonała grafika i ciekawe trasy, a przede wszystkim miód wylewający się z monitora, wpłynęły na dużą popularność gry. Od tamtej pory wyścigi motorów pojawiają się regularnie co jakiś czas. Wystarczy tu wspomnieć MANX TT, MOTOCROSS MADNESS czy REDLINE RACER.


Kolejnym nietypowym wyścigiem, powstałym w 1997 roku, było WIPEOUT. Najpierw owa gra pojawiła się na Playstation, a dopiero potem zawitała na monitory domowych komputerów. Jako jedna z pierwszych wykorzystywała akceleratory 3D, co dodatnio wpłynęło na jej stronę graficzną. Również miodności nie można było temu programowi odmówić. Jednak najciekawszym pomysłem 1997 roku był zupełnie inny rodzaj wyścigów - CARMAGEDDON. Ta jedna z najbrutalniejszych gier wszechczasów, od samego początku dostała wilczy bilet w wielu krajach. A obrońcom moralności chodziło o to, że podczas wyścigu gracz dostaje punkty za rozjeżdżanie przechodniów. Im bardziej efektowny był sposób pozbawienia kogoś życia, tym punktów było więcej. Same ofiary również się różniły, bo najwięcej dostawało się za seksowne blondynki i mniej seksowne staruszki. Gra w swoim czasie zszokowała wiele osób, a jej kontynuacje wcale nie były mniej głośne. Pisma kobiece miały o czym pisać...

POCZĄTEK STAGNACJI
Niestety, w 1998 roku, ciekawych pomysłów było zdecydowanie mniej. Producenci powielali stare schematy, tworząc m.in. TOCA TOURING CAR CHAMPIONSHIP czy COLIN McRAE RALLY. Gry te nie wnosiły do gatunku praktycznie nic, ale jednak uzyskiwały w prasie branżowej dosyć wysokie oceny. Ciekawym pomysłem popisali się nasi rosyjscy przyjaciele z firmy Buka Entertainment. Stworzyli oni bowiem wyścigi ciężarówek pt. HARD TRUCK: ROAD TO VICTORY. Niestety, ale tytuł ten, oprócz ciekawego pomysłu, również niewiele różnił się od setek innych gier wyścigowych. Inaczej było natomiast z grą pt. TANK RACER, wydaną na początku 1999 roku. Program ten zawierał wiele ciekawych i śmiesznych elementów. Sama idea wyścigów czołgów była bardzo interesująca, a w dodatku została dobrze zrealizowana. Niestety, jest to kolejny przykład gry niedocenionej przez graczy.
W dalszej części roku 1999 i na początku 2000, było bardzo źle z wyścigami. Tytułów powstawało mało i stagnację przerwał dopiero RALLY CHAMPIONSHIP 2000. Był to świetny wyścig, a w polskiej wersji gry, głos podkładał Krzysztof Hołowczyc. Ta gra wpłynęła na wzrost popularności wyścigów i efektem tego było powstanie kolejnych gier z tego gatunku np. NEED FOR SPEED: PORSCHE 2000, LE MANS 24 HOURS i RALLY MASTERS. I właściwie na tym można by zakończyć historię gatunku gier wyścigowych. Oczywiście powstają nowe części RIDGE RACER na PlayStation, nie brakuje nowych NFS, ale nowych pomysłów w tych grach niewiele. Programiści niestety coraz większy nacisk kładą na grafikę, natomiast mechanizm sterowania samochodem pozostaje niezmieniony od dawna.

CO DALEJ Z WYŚCIGAMI?
No właśnie, w jakim kierunku pójdzie więc rozwój tego typu gier? Ciężko to stwierdzić, gdyż na przełomie ostatnich lat było naprawdę kiepsko. Szczególne posiadacze PC mogą narzekać, bo naprawdę dobre gry wyścigowe powstają jedynie na konsole. Jednak gatunek ten tak czy tak będzie popularny i amatorów szybkiej jazdy nic nie powstrzyma. Im wystarczy to, że mogą poczuć się jak za kierownicą prawdziwego samochodu, delektując się rykiem silnika. I nawet jeśli druga część jakiejś gry bardzo przypomina pierwszą, to oni i tak ją kupią.

AloneMan