FELIETONY | 29
<< | ^ | >>





FENICJANIE

Tak bywa. Tych dwóch słówek mam ostatnio nieprzeciętną okazję wysłuchiwać z ust coraz to większej rzeszy ludzi. Tak bywa. Aha, no i pieniądze. Pieniądze ważna sprawa, to wie każdy domorosły kapitalista. Ostatnio zaczynają mnie poruszać te słówka, bo co za dużo...
Dajmy na to, pokrewne nam tematy: Internet, gry, no i życie. Tak w życiu bywa, że wielu ludzi zrobi dużo dla tych papierków z głowami martwych królów. I tak, pewien serwis, który osobiście cenię, wstawia w prawie każde (a może już każde?) puste miejsce reklamę. Reklama, jak wiemy, to pieniądze. Ale ile jeszcze można? Codziennie jesteśmy świadkami ludzkiego upodlenia, czego przyczyną są Fenicjanie. Tak więc gdzie się nie znajdę, moje gałki oczne atakowane są przez najnowszą grę, w którą oczywiście dzieciom nie pozwalacie grać, bo wiadomo, psychopatia to ich wina! (gier, nie dzieci), albo przez film, hit lata (jak twierdzi dystrybutor), z aktorką, którą cenię, mianowicie Milą Jovovich, która, przez Fenicjan, zagrała w filmie o żywych trupach. No cóż, romantyczne może to nie jest, ale wiadomo: główki prezydentów (w jej przypadku). Bywa i tak. Wrócę do wspomnianego serwisu: prężny, z ambicjami. O początkach mówić można - "jak to zawsze w branży". Grupa przyjaciół z pomysłem, poszukiwanie sponsora, powiększające się grono fanów... Pewnie, ale sponsor nie działa charytatywnie! I bęc, Fenicjanie. Przecież to tylko jeden banner więcej. I tu można mówić o drugim początku, początku końca. Bywa i tak. Choć pewnie to nie koniec serwisu, ale koniec pożywki dla fanów, starych fanów, kochających słowo, a nie tych, którzy dołączyli po postawieniu nowego serwera, z którego można ciągnąć następne (rozreklamowane!) demka.
Coraz więcej słychać głosów, które pragną powrotu umarłego już (nie)stety socjalizmu. Najśmieszniejsze (o, ironio!) jest to, że głosy te wspinają się coraz wyżej na drabinę kapitalistycznej ewolucji, na której szczycie siedzi Bill G., który oczywiście komunistą nie jest. My nie chcemy poznawać socrealizmu! Ale zróbmy coś, żeby zawrócić z tej światłowodowej, szybkiej autostrady na polną dróżkę. Tylko nie na chwilę. Wszyscy wiemy doskonale, że czas zapieprza niemiłosiernie, choć niektórzy sobie tego nie życzą. I tak, jak Kopernik Ziemię poruszył, oni nie mają szans jej zatrzymać. Nie, to nie był Kopernik. To Fenicjanie, co jak co, ale lud na wysokim stopniu, jak to mówią dzisiaj, cywilizacyjnym.
Człowiek chce być coraz szybszy, zarabiać coraz więcej. Wyścig szczurów. Jednak coraz więcej z owego wyścigu rezygnuje. Z tym, że tylko na chwilkę.
Po co ja to piszę? Nie wiem, tak bywa, że każdy z nas ma ochotę się wyżalić. I przez co? Przez Fenicjan, przez to, że jesteśmy popychani przez presję, najczęściej otoczenia, do czegoś, czego ni jak nie chcemy. Kapitalizm wytworzył własny system wartości, bardzo zresztą łatwy do zrozumienia. No i my przez system ten cierpimy. Można dzisiejsze nastroje wśród młodzieży nazwać chorobą wieków, ale ta choroba nie jest już taka romantyczna. Za romantycznych uważam starożytnych. Choć to oni zapoczątkowali upodlenie. Bo i po co wiedzieć coraz więcej, skoro przez to cierpimy na chorobę? Autodestrukcja, nasza specjalność. Dowiadujemy się, że jesteśmy "rakiem, toczącym Ziemię" (bynajmniej nie jest to cytat z Matrixa). I jak tu człowieku zachować pogodę ducha, jeszcze bez tworu Fenicjan? Nie mamy wolnego czasu, bo zapełniamy go zarabianiem pieniędzy, których, o zgrozo, czasu wydać nie mamy. Wydać tak, jakbyśmy chcieli. W końcu coś należy się nam od życia, za to, iż w ogóle żyjemy. Za każdą zbrodnię, kara, za dobry uczynek, nagroda. Póki co jesteśmy zbrodniarzami. Tak bywa.
Co dalej? Nie dajmy się zwariować. W czasach, w których kara śmierci jest nauczką na przyszłość dla karanego (jak to wytłumaczyła Britnej S. ), a morderstwo nagrodą. Morderstwo do którego zmusza nas przepis. Ewenement, w którym na demokratycznym (jak nam wmawiają) świecie przepis każe mordować, bo czymże jest skrobanka? W czasach, gdzie plamienie honoru dla pieniędzy nie jest nie tylko hańbą, ale i dobrym uczynkiem premiowanym w dodatku. Więc co robić? To, co zawsze, żyjmy dalej, bo nie uda nam się zmienić czasów. Ani systemu wartości. Winston S. próbował, a w końcu pokochał wroga. A tego nie chcemy, w szumnie nazwanych, naszych czasach (jakie tam one nasze?!) pozostaje nam idea, broń Boże się nią dzielić, to nie uchodzi! Jest pokarmem dla tej resztki godności, która się ludziom ostała. A co będzie później? A co mnie to obchodzi.
Tym pesymistycznym akcentem pragnę zakończyć mój pseudo-felietonik, życzyć Wam wiele chwil szczęścia, i zawiadomić, że krytykę z chęcią przyjmę, więc nie zawiedźcie mnie.

^quqoch^