FELIETONY | 28
<< | ^ | >>





MIAŁEM CZEKAĆ

Miałem czekać. Miałem czekać z tym felietonem, a raczej z jego popełnieniem, dopóki znajdę jakiś naprawdę ciekawy temat. Tak aby wam czasu nie zabierać, a raczej go umilić. No, ale nie mogę, jak mnie złapie, to po prostu pisze (zgadnijcie kto).
Czekałem więc tych kilka dni, rozmyślając, co mogłoby was zainteresować. Ale tu nie chodzi o to, co wy chcecie usłyszeć (przeczytać), ale o to co ja chcę wam powiedzieć. Ażebyście byli powiernikami mych słów. Aby te słowa były prawdziwe. Tak, miałem czekać, ale nie doczekałem.
Opowiedzieć wam o czym (na jakie tematy) miałem, chciałem, wam pisać? No cóż, i tak napiszę J. Było ich dużo, ale ten ogrom mnie martwił, gdyż ktoś kiedyś powiedział, że co za dużo, to nie zdrowo. A to mogłoby odbić się na jakości moich artykułów.
Pieniądze, oczywiście, jako temat przewodni, znowuż stawiam na górnej półce. Miało być tak (jak też pewnego ciepłego, wieczoru rozmyślałem), że napiszę wam o sprawach rodzinnych, moich, które niestety (dla mnie) przybierają przykry rozwój. Ojciec nie dostał kredytu, który dalej się przeciąga, a szczytem zmartwień miał być list, który przyniosła babcia (drugi temat moich rozmyślań, ale o tym później). List od Izby Skarbowej, iż zalegamy z zapłatą podatku, oni grożą nam zajęciem konta bankowego. Miał to być smutny artykuł, jak sytuacja wskazuje, ale nie chciałem was zamęczać własnymi kłopotami, których zapewne (a czego wam nie życzę) macie w nadmiarze. No i są to także sprawy głęboko prywatne.
Babcia. Owszem, drugi poziom mych myśli. Wiecie, ostatnio często myślałem o tym, jak bardzo ja, i większość "młodzieży" nie docenia matek naszych matek i ojców. Nie doceniamy wkładu, naprawdę wielkiego, jaki te starsze, miłe w każdej sytuacji Panie, wnoszą w nasze życie. Dlaczego nie doceniamy ich? Okres, w którym rozmawianie z "wapniakami" było "obciachowe" minął, w moim przynajmniej wypadku, i wiem, że i w Waszym minie bezpowrotnie, miejmy nadzieję. Każdy z nas ma (miał) babcię, ale nie każdy, powiem więcej, mało który z nas kochał te kobiety tak bardzo, jak one na to zasługują. A powinniśmy się wstydzić, gdyż czyn to hańbiący. Może i chaotycznie to wygląda ( nie dziwię się Wam, ale postarajcie się przetrwać do końca, niechybnego...), ale wołam do Was: Pomyślcie o nich, nie każę wam od razu lecieć z głupim uśmiechem, porozmawiać trzydzieści minut i uciekać z powrotem do następnych światów growych. Jestem pewien, że jeżeli poświęcicie im więcej chwil, więcej myśli, dojdziecie do podobnych wniosków. Trudno mi powiedzieć, dlaczego akurat moja babcia jest taka. Ale każdy z nas to wie. Nie zastanawiajcie się, dlaczego akurat temat taki chciałem wybrać, zastanówcie się nad jego treścią.
Miłość, to temat w sumie niezrozumiały dla nikogo, oprócz pary wybranków. Dlatego strasznie ciężko było mi dochodzić jakichkolwiek konkluzji, a raczej nie umiem (i nie wiem, czy ktokolwiek potrafi) wyrazić kawałek życia, niewyrażalny. Nie postaram się nawet, aby spróbować. Ja kocham i jestem kochany, co w dzisiejszych czasach nie jest wystarczająco widoczne, lecz kiedyś było, iż ten (najważniejszy) fragment życia był wnoszony na piedestały, dziś spadł z nich, z powodu Fenicjan, jak pisałem wcześniej. Naprawdę staram się do problemu pieniędzy nie wracać, ale to dzieje się naturalnie, jak dziś naturalne są pieniądze (co jest swoistą paranoją). Czy miłość pozwala nam o nich zapomnieć? Jeżeli tak, to jest to miłość.
Inne tematy. Życie. Jeżeli chciałem napisać o życiu, to zostawiając dwie kartki (zupełnie niewystarczające!) czyste, zgodnie z zasadą tabula rasa, każdy ma wpływ zupełny na swe życie, więc ja nie mam prawa pisać o życiu, chyba że jestem każdym. A nie jestem. Jeżeli znów miałbym pisać o swym życiu, które jest krótsze niźli większości z was, bałbym się oceniać. W ogóle ocena nie do nas należy, wiadomo, do najwyższego. A co do mnie, nie będę robił tu notek biograficznych, wszak co Was to może obchodzić? Jak już pisałem, każdy żyje własnym życiem.
Tak więc o czym felieton miał być? No właśnie o czym? Przecież on nie jest o niczym. Ale czy na pewno?
To pozostawiam waszej interpretacji tekstu. Ciężko mi pisać o czymkolwiek, miałem wielką ochotę napisać coś miłego, abyście poczuli się jak ja po pierwszym skonsumowaniu prześwietnego "American Beauty" kiedy to, nie wiem czemu, jakoś miałem ochotę żyć. Stop. Zawsze mam tą ochotę (no, prawie zawsze), ale nie tyle co zrozumiałem, ale zauważyłem, iż życie jest czymś, na co zawsze powinniśmy zwracać wielką uwagę, na część każdą życia. Czemu, pytacie, mamy się cieszyć z "zaszczytu" trwania na tym padole? A właśnie dlatego! Czy zastanawialiście się kiedyś nad uczuciami (jak w/w miłość)? Czyż uczucia, zdolność ich pojmowania, nie jest wystarczającą nagrodą? Nagrodą za przetrwanie? Nie wiem, ale postarajcie się myśleć o każdym zdarzeniu jakbyście patrzyli na nie przez kalejdoskop, w którym każda szybka jest różowa. To naprawdę pomaga żyć i jeszcze intensywniej przyjmować tą naszą jedyną prawdziwą nagrodę. Bynajmniej nagrodą nie jest premia w pracy, nie nagroda za istnienie, a za jakieś konkretne czynności. Niestety mało kto potrafi zrozumieć, że Bóg, miłosierny Bóg, obdarowuje nas cały czas. "Chcecie to, czego nie macie, sami nie wiecie, co posiadacie", jak to kiedyś usłyszałem w piosence Disco Polo. To jest na tyle wielka prawda życiowa, że ludzie potrafiący zauważyć, jacy są szczęśliwi, naprawdę się nimi, szczęśliwcami, staną. A dla mnie, dla nas wszystkich szczęściem jest zdolność wrażliwości na uczucia. Co różni nas od zwierząt?
Inteligencja - no dobra, ale maszyny są inteligentniejsze, choć nie mądrzejsze. Bo na mądrość, ogromną większością składają się uczucia, które są kwintesencją życia. Albo raczej jego sensem. Czyli więc, aby przeżyć życie, powinniśmy łapać, zbierać jak najwięcej uczuć? No cóż, tak też można, ale aby przeżyć życie godnie, powinniśmy segregować je odpowiednio, doprowadzać do sytuacji, kiedy przeżywamy najwartościowsze uczucia. A jakie to są? To każdy z nas wie doskonale. Cóż więc pozostaje mi zrobić? Jak zawsze, nie staram się was do niczego przekonać. Staram się przedstawić wam sposób w jaki patrzę na świat. Taki jest mój pogląd na felieton, jak okno na świat, w którym krajobrazem jest świat, który ja staram się rysować, a wy jesteście patrzącymi. Tyle.

^quqoch^