STRZELANINY FPP

Gry FPP należą dziś do najpopularniejszych. Co roku wychodzi ich co najmniej kilkanaście, a te najpopularniejsze mogą poszczycić się setkami nowych map, tworzonych przez zapalonych graczy. Jednak jest to gatunek stosunkowo młody, bo właśnie w tym roku mija 10 lat od jego narodzin.

Pierwsze gry z widokiem obserwowanym w gatunku FPP pojawiły się już w latach 80-tych. Były to najczęściej RPG bądź zręcznościówki. Tymczasem popularne strzelaniny posiadały przeważnie widok z góry albo z boku. Moc ówczesnych komputerów nie pozwalała na stworzenie trójwymiarowego świata, w którym gracz obserwowałby akcję z oczu bohatera. Przełom nastąpił dopiero w latach 90-tych.
W 1992 roku ID Software, mało znana wówczas firma z Teksasu, wypuściła na rynek grę WOLFENSTEIN 3D. Był to przełom nie tylko w gatunku strzelanin, ale w całej historii gier komputerowych. Znakomity engine, dzięki któremu gra działała bez problemów na takim, egzotycznym dzisiaj, sprzęcie jak 256 z 2 MB RAM. Animacja była płynna, a przeciwnicy malowniczo padali martwi na ziemię. Akcja gry miała miejsce w czasie II Wojny Światowej. Głównym bohaterem był niejaki Blaskowitz, który miał wykonać kilka misji. Oczywiście jego przeciwnikami byli żołnierze i oficerowie niemieccy. Dzisiaj ta gra nie zachwyca niczym, a młodsi gracze, po ujrzeniu arsenału broni ("tylko cztery"), zapewne od razu wyłączyliby komputer. Jednak to właśnie ta gra zapoczątkowała gatunek i należy się jej wieczny szacunek. Doczekała się kilku klonów i kontynuacji, z których najpopularniejszym była SPEAR OF DESTINY.

ID Software zdobyła WOLFENSTEINEM 3D dosyć dużą popularność, ale nie osiadła na laurach. Pod koniec roku 1993 zaskoczyła świat kolejnym tytułem. Chodzi tu oczywiście o legendarny DOOM. Osobiście przyznam, że była to jedna z niewielu gier, która mnie naprawdę przestraszyła. Naprawdę mroczna atmosfera, na ścianach pełno krwi, pentagramy, ukrzyżowani itp. O klimacie tej gry niech zaświadczy pewien ukryty poziom. Otóż była to prawdziwa rzeźnia na planszy w kształcie swastyki! Mrok, mrok i jeszcze raz mrok! Do dzisiaj ta gra potrafi nieźle przerazić. To właśnie atmosfera była głównym powodem sławy DOOMA, ale nie tylko. Zachwycano się też doskonałą grafiką, świetną muzyką i zróżnicowaniem przeciwników oraz poziomów. Jednak prawdziwą innowacją była możliwość gry po sieci. To właśnie w tej grze po raz pierwszy pojawiła się taka opcja. Przez wiele miesięcy praca niektórych zakładów (jednak głównie na zachodzie) była sparaliżowana, właśnie z powodu tej gry.


Niespełna rok później DOOM doczekał się kontynuacji, która nie różniła się prawie niczym i dziś została by uznana raczej za pakiet map, niż za pełnoprawną grę. Pewnie to spowodowało, że DOOM 2 nie zdobył już takiej popularności jak część pierwsza. Tymczasem właśnie ten sukces spowodował duży wysyp gier "doomopodobnych", bo tak je wtedy nazywano, nie używając jeszcze nazwy FPP. Wiele z nich nie wniosło praktycznie nic nowego i tylko kilka jest wartych wspomnienia. Dosyć ciekawa była RISE OF THE TRIAD firmy Apogee. Zawierała kilka, jak na tamte czasy, ewenementów np. dużo krwi (dzisiaj normalka), błaganie o litość przeciwników czy dobrze rozwiniętą grę po sieci. ID Software także wydała trochę słabszą pozycję, jaką był HERETIC. Atmosfera fantasy i trochę satanistyczna. Jednak mrok miał tu inne znaczenie niż w Doom i gra nie odniosła znaczącego sukcesu. Podobnie było z HEXENEM, dzieckiem firmy GT Interactive, również osadzonym w klimatach fantasy. Tytuł ten wyróżniał się przede wszystkim, niespotykanymi wcześniej, elementami z gatunku RPG. Jednak nie pomogło to w odniesieniu znaczącego sukcesu.
Gra, która odebrała palmę pierwszeństwa DOOM, była DARK FORCES. Akcja dzieła firmy Lucararts rozgrywała się w świecie Star Wars, co miało znaczący wpływ na sukces programu. Jednak najważniejszy był doskonały engine. Wszystko działało płynnie (oczywiście na odpowiednim sprzęcie), a tereny były bardzo urozmaicone. Gra doczekała się kontynuacji pt. JEDI KNIGHT, wydanej w roku 1997. Jednak obie te gry posiadały pewną znaczącą wadę, którą był poziom trudności. Jednak nie chodzi tu o liczebność wrogów, ale o maksymalne rozbudowanie poziomów. Niektóre kończyło się nawet w kilkadziesiąt minut, bo nie można było czegoś znaleźć. Dochodziło więc do sytuacji, gdzie gracz pozabijał wszystkich wrogów, ale mimo to nie mógł dotrzeć do końca poziomu. A to nie podobało się wielbicielom, bądź co bądź, strzelanin.
Kolejną przełomową grą była, powstała w 1996 roku, DUKE NUKEM 3D. Arcydzieło 3D Realms i Apogee stworzyło nową jakość w strzelaninach FPP. To właśnie ta gra naprawdę sprawiła, że DOOM musiał już na dobre opuścić piedestał. Opcja gry w sieci była tak doskonała, że do dziś krążą legendy o zakłóceniu pracy wielu ówczesnych pism komputerowych. Podobno niektóre numery tych gazet mogły się nie ukazać, bo cała redakcja grała w DUKE NUKEM 3D! A gra rzeczywiście zachwycała, zarówno w trybie multiplayer, jak i tym dla jednego gracza. Poziomy były znakomicie zaprojektowane i gracz zwiedzał takie lokacje jak kino, sklepy, stacje metra, a nawet stacja kosmiczna, z której było widać... Ziemię!

Zaskakiwała również interakcja z otoczeniem. Można było pograć w bilard, skorzystać z toalety, zdemolować jakieś pomieszczenie czy "zagadać" z tancerką w nocnym klubie. Ogólnie można było robić prawie wszystko! Innym porywającym elementem gry był jej główny, tytułowy bohater. Był on prawdziwą parodią macho, co objawiało się m.in. śmiesznymi komentarzami i niesamowitą masą mięśniową. DUKE NUKEM 3D był pierwszą grą FPP, w której aż tak mocno była zarysowana postać głównego bohatera. Pierwsze doniesienia o planowanej kontynuacji tego hitu pojawiły się już w roku 1997, ale... DUKE NUKEM FOREVER nie ukazał się do dnia dzisiejszego! W tym samym roku co DN3D, powstało kolejne dziecko ID Software pt. QUAKE. Wtedy właśnie rozpoczęła się wojna pomiędzy wielbicielami obydwu gier. Tytuły te znacznie się różniły. O ile DUKE NUKEM 3D miał raczej zabawną oprawę, to QUAKE, podobnie jak DOOM, był mroczny i przerażający. I podobnie jak on, znakomicie sprawdzał się w pojedynkach sieciowych. QUAKE doczekał się dwóch kontynuacji, kilku mission-packów i niezliczonych ilości nowych map.


Rok 1997 nie obfitował w jakieś wyróżniające się pozycje. Warte wspomnienia są jedynie OUTLAWS, który do dzisiaj pozostaje jedyną grą FPP z akcją osadzoną na dzikim zachodzie. Ja do dzisiaj uważam, że ten tytuł nie został nigdy należycie doceniony. Klimatyczna muzyka, była jedną z najlepszych, jakie kiedykolwiek słyszałem w grach komputerowych. Całej reszcie też nigdy nie miałem nic do zarzucenia. Drugą ciekawą pozycją, jaka ukazała się w tym roku, była BLOOD, oparta na engine DN3D. Do dzisiaj jest to jedna z najbrutalniejszych gier, jakie kiedykolwiek się ukazały! Krew tryskała na wszystkie strony, na pólkach były poukładane ludzkie organy, w piecu paliły się ciała, a odstrzeloną głowę przeciwnika można było kopać jak piłkę! Żeby grać w Blooda, trzeba było mieć naprawdę mocne nerwy.
Prawdziwy wysyp gier FPP nastąpił pod koniec 1998 roku. Największą sławę zdobył chyba HALF-LIFE, który zachwycał znakomitym trybem single-player. Był to prawdziwy ewenement, naprawdę czuło się, że gracz uczestniczy w tych wydarzeniach. Innym hitem tamtego okresu był UNREAL, który również zachwycał trybem gry dla jednego gracza. Pozostałe gry wymienię jedynie z tytułów: SHOGO, SIN, BLOOD 2 itd. Po prostu prawdziwy wysyp, chyba największy w historii gatunku.
Prawdziwą rewolucję przyniósł dopiero rok 1999, kiedy to pojawiły się dwa konkurencyjne tytuły - QUAKE 3 ARENA oraz UNREAL TOURNAMENT. Obie były stworzone z myślą o rozgrywkach sieciowych i obie podzieliły graczy tak samo, jak trzy lata wcześniej DN3D i QUAKE. Znowu rozpętała się wojna pomiędzy sympatykami strzelanin FPP. Jednak to już nie było to samo co kiedyś. W te gry nie grali już raczej pracownicy biur i ogólnie ludzie trochę starsi. Sieciowe rozgrywki zostały zdominowane przez uczniów i studentów. Skończyła się więc pewna epoka, którą ja osobiście nazywam epoką "gier dla wszystkich". Chyba sami przyznacie, że obrazek trzydziestolatka przy grach wydaje się wam dziwny, a kiedyś było to coś normalnego.
Rok 2000 to dalszy etap rozwoju gier FPP. Choć sieć została opanowana przez Q3A i UT, to w grach dla samotników zarządził SOLDIER OF FORTUNE. Tytuł o dużych wymaganiach sprzętowych i zrewolucjonizowanym systemie ranienia przeciwnika. Otóż wrogowie byli podzieleni na tzw. strefy. W zależności od tego w jakie miejsce się kogoś trafiło, jego reakcja była inna.


W ostatnim czasie, czyli w latach 2001 i pierwszej połowie 2002, nie pojawiło się zbyt dużo rewolucyjnych pozycji. Trzeba jednak nadmienić o COUNTERSTRIKE, która zdominowała sieciowe rozgrywki. Ciekawą pozycją jest też również ALLIED ASSAULT: MEDAL OF HONOUR. Akcja tej gry rozgrywa się w czasie II Wojny Światowej, jednak nie jest to już stary, dobry WOLFENSTEIN 3D. Tu wszystko jest o wiele bardziej rozwinięte np. pierwszy poziom to desant w Normandii. Gracz steruje jednym z żołnierzy, których w kierunku plaży biegną setki. W biegu można dostrzec, jak przed nami pada właśnie jeden z kolegów, raniony strzałem z wybrzeża. Ta gra to na pewno duży krok w kierunku stworzenia symulatora żołnierza.
Dziś gry FPP są na pewno gatunkiem popularnym i ciągle rozwijanym. Na pewno ciągle powstają gry ciekawe, ale chyba nic nie przerazi mnie już tak jak DOOM, ani nie rozbawi jak DUKE NUKEM 3D. Chociaż kto wie...

AloneMan