CIA - Star Zone - Gwiezdna Saga
SS-NG #32 Czerwiec 2005
79






Wojciech "Keiran" Skitał
    Epizod III w końcu dotarł do kin, wszyscy zdążyli go już obejrzeć, a teraz na usta ciśnie się pytanie – czy było warto? Czy warto było czekać prawie 30 lat na dokończenie tej historii? Czy warto było wydawać na bilety, figurki, gadżety, gry, książki itp.?
Zaznaczam z góry, że odpowiedzi na te pytania raczej nie przedstawię, gdyż naprawdę nie wiem. Ja, jako ja i tylko ja, mogę powiedzieć, że tak. Pomimo tego, że nowa trylogia nie jest do końca spójna ze starą biorąc pod uwagę Expanded Universe (książki i gry) to i tak jest co najmniej niezła, a na pewno dużo lepsza od nowych części MATRIXA. W poniższym artykule spróbuję pokrótce podsumować każdą część z aktualnego punktu widzenia, aczkolwiek postaram się przedstawić także moje wrażenia, gdy oglądałem dany film po raz pierwszy. A zaczniemy chronologicznie.

  Epizod I – Mroczne Widmo


Fabuła filmu nie jest w gruncie rzeczy taka zła, na początek dowiadujemy się, że senat Republiki opodatkował szlaki handlowe, co owocuje buntem Federacji Handlowej i prowadzi do blokady planety Naboo gdzieś na galaktycznym zadupiu (co od tej pory będzie znakiem rozpoznawczym Sagi, większość wydarzeń dzieje się gdzieś na Odległych Rubieżach). Poznajemy głównych bohaterów, widzimy złowieszczego Dartha Sidiousa, który prowadzi jakiś mroczny plan. Co dzieje się później to wszyscy wiemy. Z perspektywy czasu film nie wydaje mi się taki zły, ale ma kilka wad: Jar Jar i ogólnie jego nacja, przesadzone wyczyny małego Anakina, jakby koniecznie Lucas chciał nam wmówić jaki to talent oraz momentami występująca cukierkowość widowiska, ale może taki jest cel: Republika jest jeszcze całkiem fajnym miejscem przecież. W gruncie rzeczy film jest niezły, szczególnie aspekty polityczne oraz walki na miecze (chociaż te są trochę zbyt widowiskowe miejscami), ale to ogólnie chyba najsłabsza część nowej trylogii.

  Epizod II – Atak Klonów


Co my tu mamy. Przede wszystkim przesunięcie w czasie o około 10 lat, Anakin już dorósł, jest padawanem, a wkrótce może te zainteresowania rozwinąć, bo zostaje jej ochroniarzem. Intrygi coraz bardziej się rozszerzają, następuje secesja niezadowolonych światów z Republiki, coraz bliżej do wojny. Warte uwagi są tutaj jak zwykle sceny polityczne, planeta Kamino (wg mnie przecudnie wykonana) czy sceny akcji zwłaszcza pod koniec filmu. Film jest niezły, trzeba to przyznać, wyszedł lepiej niż EPI, a przynajmniej mnie się bardziej podoba, chociaż denerwuje trochę sztucznie prowadzony wątek romansowy oraz drewniana gra Haydena Christensena (Anakin). Powoli zaczynamy widzieć rozpad Republiki, a nieskuteczność jej rządów jest coraz bardziej oczywista, co prowadzi w końcu do Wojen Klonów. Ale te przedstawione są w serialu o którym szerzej pisałem już dwa razy, więc oszczędzę Wam powtarzania. Z perspektywy czasu wydaje mi się, że film oceniałem zbyt surowo, podobnie jak EPI, ale nadal wolę starą trylogię niż nową.

  Epizod III – Zemsta Sithów


Szczerze mówiąc spodziewałem się, że film ten będzie dużo słabszy, a jest w gruncie rzeczy całkiem dobry. Fabuła nie jest zła, chociaż zachowania Anakina są nie tylko nielogiczne, co po prostu głupie i daje się on wodzić za nos jak sześcioletnie dziecko. Poza tym mam wrażenie, że niektórych scen mogłoby nie być na korzyść innych, w ogóle film niektóre aspekty fabuły przedstawia nazbyt pobieżnie. Poza tym nadal straszy tutaj drewniany Hayden, ale zalet jest dość dużo. Przede wszystkim nie zawiodą się fani akcji, której jest tutaj dość dużo, szczególnie walki na miecze robią bardzo dobre wrażenie. Film wydaje się mieć nawet interesujące polityczne przesłanie, aby nie dać się zwieść pięknym słówkom i populizmowi, a przynajmniej ja tak to rozumiem. Chyba najlepszy film w nowej trylogii.
  Epizod IV – Nowa Nadzieja


Film nakręcony jako pierwszy. Gdy oglądałem go jeszcze jako dziecko zrobił na mnie ogromne wrażenie, dzisiaj robi wrażenie już trochę mniejsze. Przede wszystkim jest dość prosty fabularnie, przypomina bajkę raczej niż poważniejszy film, ale pomimo tego z powodzeniem można go oglądać, zachowała się ta jego magia, a to jest w kinie najważniejsze. Akcja dzieje się około 20 lat po ZEMŚCIE SITHÓW, gdy to Imperium jest u szczytu potęgi, a Sojusz Rebeliantów zdobywa plany Gwiazdy Śmierci. Co jest najlepszego w tym filmie? Przede wszystkim humor, którego tak brakuje w nowej trylogii, a tutaj jest dość częsty, poza tym mamy świetnego Aleca Guinessa jako Obi-Wana i Harrisona Forda jako Hana Solo. Pomimo tego, że jest to najsłabszy film w starej trylogii to stawiam go troszkę wyżej od Zemsty Sithów.

  Epizod V – Imperium Kontratakuje


Epizod w który podobno Lucas najmniej ingerował, w każdym razie nie da się ukryć, że jest to najlepsza z części. Do dzisiaj ogromne wrażenie robią przede wszystkim sceny bitwy o Hoth. Poza tym jest pełny humoru trening Luke’a na Dagobah, jest świetny pojedynek z Vaderem i parę innych niezłych scen. Dominuje tutaj atmosfera niepewności, tego, że zło jest blisko i w tym chyba tkwi sukces tego filmu. A fabuła w gruncie rzeczy skomplikowana nie jest. Trzy lata po zniszczeniu Gwiazdy Śmierci Imperium odnajduje bazę rebeliantów i próbuje zniszczyć Sojusz. Co dzieje się później wszyscy pamiętamy. Tajemnicą sukcesu Imperium może być to, że nie znajdziemy tutaj żadnych głupawych stworków.

  Epizod VI – Powrót Jedi


Epizod bardzo interesujący. Jest podzielony na jakby 2 główne części. Pierwsza to sceny u Jabby i próby odbicia Hana Solo, a druga to Bitwa o Endor. Słyszałem opinie, że pierwsza część jest nudna, z czym trudno mi się zgodzić. Znajdziemy tam przecież sporo humoru oraz Leię w świetnym wdzianku. Najgorsze, co znajdziemy w tym filmie to oczywiście Ewoki. No, ale nic na nie teraz nie poradzimy, trzeba to przeżyć, bo film jest dobry, naprawdę. Szczególnie sceny na Gwieździe Śmierci II z udziałem Imperatora, Vadera i Luke’a. Jak kończy się Saga wszyscy wiedzą, ale to nie koniec przecież, bo zawsze można sięgnąć do książek.

Przegląd za nami. Pisząc go wydaje mi się, że doszedłem do wniosku dlaczego nowe epizody wydają się być gorsze. O ile stara trylogia była raczej baśnią o walce dobra ze złem, tak w nowych epizodach podział na dobro i zło wydaje się trochę zacierać, głównie za sprawą polityki, jest to dojrzalsze podejście, ale widocznie to nie tego chcemy w kinie. Z drugiej jednak strony wydaje mi się, że nowe epizody za bardzo oscylują wokół tego jak teraz wygląda amerykańskie kino, dużo akcji, wybuchów, a mniej treści.
Mogę na nowe epizody narzekać, ale przyznam, że Lucas pomimo wszystko odwalił kawał dobrej roboty tworząc Sagę i zasługuje na brawa, za to czego dokonał. Innym wychodziło gorzej (greets to Wachowscy Brothers).
CIA - Star Zone - Gwiezdna Saga
SS-NG #32 Czerwiec 2005
79