-->\n" +"" ); noweOkienko.document.close(); noweOkienko.focus(); } //-->
MOVIE ZONE - Metropolis
SS-NG #28 LUTY 2005






Patryk "Yisrael" Stanik
    Metropolis to legendarny film. Powstał w roku 1927 (!), a do dzisiaj mógłby konkurować choćby efektami (!) z niektórymi młodszymi od siebie produkcjami. Ten niemiecki diamencik właśnie ukazał się na DVD.
Zacznijmy od końca. Wydanie jest bardzo ładne, pudełeczko odpowiedniej grubości (żadne tam pudło na lodówkę), ale co najważniejsze to sam film. W dziewięciominutowym filmiku mówiącym o przetworzeniu i poprawieniu obrazu Niemcy naprawdę zaskakują – by film Fritza Langa wyglądał tak świetnie, jak wygląda wykorzystano naprawdę najnowocześniejsze technologie kosztujące grubą kasę. Często wykorzystywano kilka różnych pomysłów do odnowienia konkretnych scen, a najczęściej łączono je, by efekt był jak najbardziej onieśmielający.


  Wielkie Metropolis


Metropolis trwa około 150 minut (zależy też jaka wersja, ale o tym później) – to był szok dla współczesnych Langowi, którzy znudzeni bardzo często wychodzili z kina (kinoteatru?) bo byli znudzeni i wymęczeni... (Wyobraźcie sobie posadzić ich przy filmie Czasem słońce, czasem deszcz). Twórcy poprawionej wersji twierdzą, że kopie filmu, jakie im dostarczono (a które są pozbawione około 25 % filmu, chyba na zawsze, niestety; te fragmenty są opisane w odpowiednim momencie podczas trwania filmu, a czasami odznaczone zdjęciami z tych utraconych fragmentów) były naprawdę w złej kondycji (co zresztą pokazują we wspomnianym wyżej filmiku). Nie zrozumcie więc mnie źle – nie starano się poprawiać efekty, komputerowo ulepszać film. Pomysł polegał na tym, by zrobić go takim, jaki był osiemdziesiąt lat temu. I to się udało, mimo kilku brakujących scen.


  Robot-klon


Metropolis powstał jeszcze w Republice Weimarskiej, a Hitler przygotowywał się do skoku po władzę. Sytuacja międzynarodowa była tragiczna, choć póki Fuhrer był jeszcze przyszłością nadzieje na pokój pozostawały. Ludzi ciekawiły idee nie tyle komunistyczne, co socjalistyczne. Ich wyrazem jest Metropolis. Film powstał na podstawie powieści Thea'y von Harbou, który będzie również współscenarzystą (razem z reżysrem, Fritzem Langiem). Opowiada bardzo naiwną i nieskomplikowaną historię, a jednak w tamtych czasach było to novum, a nie wolno takiego staruszka oceniać po dokonaniach dzisiejszych Aleksandrów et caetera. W wielkim mieście Metropolis, wybudowanym na potężnych połaciach ziemi, ze strzelistymi budynkami i autostradami kilkupoziomowymi (a robi to miasto wrażenie nawet dzisiaj – nie wiem, jakich efektów użyto, ale wygląda to może już nie piorunująco, za to na pewno patrzy się na dokonania Langa z respektem) żyje społeczność światłych, pięknych i wysportowanych ludzi. Wysocy blondyni bawią się w Rajskich Ogrodach, uprawiają różne sporty i żyją beztrosko, a ich ojcowie... No cóż. Starają się powiększać bogactwo i czynić życie milszym.
Na to szczęście ktoś jednak musi pracować i są to ludzie-robotnicy, którzy przez całe życie muszą ciężko pracować, po kilkanaście godzin dziennie w okropnych warunkach i przy niezwykle wymagających zajęciach. Dwa zupełnie różne społeczeństwa. Pewnego razu młoda robotnica, która z grupką dzieci udaje się na powierzchnię (bowiem trzeba wam wiedzieć, że podziemie to miejsce przebywania robotników – z Rajskimi Ogrodami społeczeństwa beztroski czyni to czystą aluzję do Piekła i Nieba), a tam zauważa ją syn właściciela Metropolis. Zakochuje się od pierwszego wejrzenia, jednak ona szybko musi udać się z powrotem do swojego piekła. Freder jednak nie daje za wygraną i stara się znaleźć przejście do podziemnego miasta. Gdy mu się to udaje jest absolutnie zszokowany – widzi mękę tysięcy ludzi, nie może uwierzyć własnym oczom. Gdy mu się udaje zastąpić jednego robotnika pracuje bez wytchnienia i ledwo żywy kończy zmianę. Wraca na powierzchnię i co zjawiskowe rozmawia z ojcem, ale nie czyni specjalnych buntów. Zdaje się, że chodzi mu tylko o miłość w postaci Marii, pięknej robotnicy. Problem polega na tym, że wywiad ojca Fredera donosi, iż jest ona szefową buntujących się robotników, którzy czekają na przewrót. Ojciec stara się zaradzić tej miłości tworząc robota-sobowtóra Marii, który ma oduczyć Fredera idealizmu. Tak po krótce wygląda fabuła filmu, jednak jest ona dużo bogatsza, bo zawiera wątek zdrady, starej przyjaźni przerodzonej w nienawiść, kilka reminescencji (ojciec Fredera i genialny wynalazca, którzy kochali jedną kobietę) – słowem jest na co popatrzeć.


  Bunt, chaos, amok


Film jest niemy, jednak w tle słychać muzykę, jaka została zagrana z oryginalnych nut sprzed lat. Sądzę, że każdy powinien zobaczyć ten film, tak samo jak Nosferatu czy Frankensteina z lat 30. (który jest udźwiękowiony i kolorowy!). Może i zdaje się naiwną ta fabuła, może gra aktorów jest zbyt lemoniadowa, jednak zamiast śmiać się widz czuje respekt dla twórców tego filmu, którzy przecież w pewien sposób byli pionierami, sami uczyli się, sami tworzyli początki kina i filmu, które tak mocno ingerują dzisiaj w nasze życie.


  Potężne maszyny


Wydanie nie jest drogie, dodano do niego książeczkę opisującą kilka ciekawostek, całość wygląda bardzo smacznie, ale nieprzesadnie bombastycznie, skromne wydanie wspaniałego filmu, którzy przez dziesiątki lat nie został zapomniany i nadal siedzi w głowach wielu ludzi.
MOVIE ZONE - Metropolis
SS-NG #28 LUTY 2005