-->\n" +"" ); noweOkienko.document.close(); noweOkienko.focus(); } //-->
RECENZJA [PC] - Armies of Exigo
SS-NG #28 LUTY 2005






Marek "Markinson" Napierała
PRODUCENT: Black Hole Entertainment WYDAWCA: Electronic Arts GATUNEK: RTS WWW CENA: PLATFORMY: PC
    Gra ta miała wszelkie zadatki na prawdziwy hit. Autorzy zebrali najlepsze patenty jakie dotychczas pojawiły się w grach z gatunku Real Time Startegy (RTS). Nie można też powiedzieć, iż nie przyłożyli się dopracy. No i co również istotne - wydawca. Gigant EA ze swoją kampanią reklamową to prawie gwarancja dobrej sprzedaży. Jednak gra raczej hitem nie będzie. Skąd moje przypuszczenia? Odpowiedź znajdziecie poniżej.
  MIŁE ZŁEGO POCZĄTKI

     Na początku przyznam się bez bicia iż klimaty fantasy nigdy nie były mi szczególnie bliskie. Szczerze mówiąc mój poziom akceptacji fantastyki kończy się na Harrym Potterze (załóżmy że można go podciągnąć pod tą dziedzinę ;) ) a na pierwszej części "Władcy Pierścieni", mimo ogromnego wręcz szacunku do tego dzieła i jego Autora, spałem jak niemowlę. Pewnie niektórzy fani twórczości Tolkiena już skreślili mnie za zestawienie jego dzieła z książką Rowling w jednym zdaniu, mimo to mam nadzieję, doczytacie ten tekst do końca. Całe to porównanie ma swój cel. Otóż jeśli gra, mówiąc kolokwialnie, z rycerzami, katapultami, "Zwierzoludźmi" (naprawdę tak się nazywają) i tak dalej, wciągnie ignoranta, który zasnął na "Drużynie Pierścienia" to nie mozna o owej grze mówić inaczej jak dobrze. Po intrze a`la Blizzard wykonanym z rozmachem godnym fabryki snów mój apatyt zaczął rosnąć. Zanurzyłem się w świat krainy Noran, zniszczony przez długotrwałą wojnę znaną jako Spustoszenie. Mój entuzjazm zaczął jednak wkrótce spadać. Gra z czasem staje się bardzo trudna. Ale nie w sposób czyniący każdą misję nie lada wyzwaniem, gdzie po ukończeniu danego etapu czujemy niesamowitą satysfakcję. Niestety poprzez kilka niedoróbek "Armie Exigo" stają się grą strasznie irytującą i potrafią do siebie skutecznie zniechęcić a zamiast satysfakcji na koniec misji czujemy raczej ulgę.


  Stoi u drzwi Załoga Dżi...


  BO NIKT NIE JEST DOSKONAŁY...

     Nawet Drizit, lecz gdy chodzi o RTSa, sterowanie o którym za chwilę napiszę jest sprawą kluczową. Na pierwszy rzut oka nie różni się ono znacznie od tego co widzieliśmy w przeszłości. Z czasem gdy w grę wchodzą regularne ataki przeciwnika lub konieczność użycia większej ilości żołnierzy można łatwo stracić nerwy. Po pierwsze w momencie kiedy na ekranie widnieje kilkadziesiąt jednostek nie sposób zaznaczyć je wszystkie jednocześnie. Zachodzi koniecznośc podzielenia jednostek na kilkunastoosobowe grupy. Gdy owych grup jest kilka skutecznie utrudnia to atak nie mówiąc o żmudnym przeprowadzaniu armi przez mapę tak, aby podczas przeprawy panował względny porządek. To jeszcze nie koniec, do tego dochodzi zgubna wręcz nadgorliwość rycerzy. Gdy widzą oni wroga znajdującego się nawet w dość znacznej odległości ruszają na "maraton". Co prawda istnieje funkcja rozkazująca utrzymać pozycję ale wtedy atakują tylko gdy przeciwnik podejdzie im pod nogi, nie wspminając o sytuacjach gdy wróg dysponuje katapultą. Jednostki aż się proszą o odrobinę instynktu samozachowawczego. W zapowiedziach jedną z najbardziej podkreślanych spraw było to iż walka schodzi pod powierzchnię i atak może nastąpić teraz z dodatkowej strony. Pomysł o ogromnym, choć w znacznej mierze nie wykorzystanym potencjale, przynajmniej sądząc po tym co zapowiadał producent. Został on zrealizowany sprawnie - przy pomocy przycisku włącza się druga mapa na której prowadzimy rozgrywkę. Jednak przy tak nietrafnie rozwiązanej obsłudze gdy musisz nieustannie kontrolować czy twe nieporadne jednostki nie biorą właśnie udziału w "rzezi niewiniątek" w tym mniej korzystnym charakterze, kontrola swoistego drugiego frontu staje się wręcz niemożliwa.


  ...a do piwnicy weszli rolnicy...


  ...CO NIE USPRAWIEDLIWIA GO PRZED BYCIEM IRYTUJĄCYM...

     Przedsmak tego wszystkiego można ujrzeć w misji polegającej na obronie zamku Margoth przed Zwierzoludźmi. Na głowie masz wtedy nieustanne ataki z, bywa nawet, trzech stron. Do tego musisz nieustannie kontrolować produkcję jednostek ubywających w zastraszającym tępie. To, jak i zadbanie o rozbudowę bazy da się jeszcze wytrzymać. Denerwujące zaczyna być gdy nagle słyszysz, że masz wysłać kilka jednostek do podziemi nie pozbawionych oczywiście niebezpieczeństw aby zdobyć dodatkowe fundusze, bo stan surowców jest bliski zera. Próbujesz nad tym zapanować a gdy po chwili słyszysz polecenie iż masz się jeszcze przedrzeć do bazy wroga aby zniszczyć katapulty, które celnie uderzają w twe kluczowe budynki jesteś bliski załamania. I wtedy następuje atak kilkudziesięciu jednostek wroga.
Twoi żołnierze w panice mieszają się i zaczyna panować jeden wielki bałagan a ty patrzysz jak wielkie trole idą zabić kluczową postać w danej misji. Poprostu czasmi ręce opadają. Większość misji opiera się na utartych schematatach typu, zbuduj bazę zadbaj o surowce, wyszkol zbrojnych i pokaż wrogowi kto tu rządzi lub na przykład wspomnianej obronie zamku. Przy nieudolności sterowania gdy istnieje możliwość skorzystania na przykład z magii warto zastanowić się czy trzeba tracić czas na produkcję klikudziesięciu jednostek czy przy pomocy dwóch jednostek specjalnych (nie chodzi tu o SWAT ;) ) i zastosowaniu odrobiny taktyki pozbyć się wroga. Jednak bohaterowie tacy jak na przykład Alryk czy Dunehelm nie są w grze na porządku dziennym więc opcja "bardziej taktyczna" nie zawsze wchodzi w grę. W grze występują trzy kluczowe surowce - złoto, drewno oraz kryształy. Wydobywają je wieśniacy, którzy również zajmują się budową oraz naprawą budynków. Krótko mówiąc, w dziedzinie rozbudowy bazy panuje tradycja i nie ma tu zbędnych wydziwiań.


  ...my tam się zimy nie boimy...


  ... BO TEKSTY TRZEBA ODDAWAĆ NA CZAS ;)

     Najlepsze zostawiłem sobie na deser. Po wywodach godnych urodzonego malkontenta pora wspomnieć o pozytywnych aspektach gry. Czasami nawet bardzo pozytywnych. Po pierwsze silnik. Powinein on być wzorcem w Sevres koło Paryża. Gra na stosunkowo wysokich detalach potrafi odpalić na sprzęcie nawet bardzo przeciętnym i chodzi przyzwoicie. Z mojej strony zasługuje on na najwższą pochwałę. Kolejny wielki plus gry to grafika którą dzięki silnikowi właśnie będą mogli nacieszyć się posiadacze słabszych komputerów. Możliwość dokonywania zbliżeń tylko potęguje doznania. Kolejna rzecz to ilość misji. Od czasów dodatku Zero Hour do Command & Conquer Generals produkty przynajmniej RTS spod znaku Electronic Arts kojarzyły mi się z typowym minimalizmem. Tu jest inaczej. W sumie jest 36 misji podzielonych na 3 kampanie - dla ludzi w sojuszu z Elfami, Zwierzoludzi oraz Zapomnianych. Wszystko wskazuje na to, że EA zmierza w stronę gier nie tylko z przykuwającą wzrok okładką ale również z bogatym - nazwijmy to wnętrzem. Dla tak pedantycznej odoby jak ja bardzo miłym szczegółem było to iż w miarę przechodzenia kampanii w menu rozrysowywało mi się "drzewko" z którego po przejściu gry mogłem sobie wybrać daną misję nie szukając jej w ogromnej ilości save`ów lub odtworzyć sam filmik wprowadzający. Nie jest to co prawda zupełna nowość i jakiś super istotny element ale dobrze by było gdyby był on o wiele bardziej powszechny. Tłumaczenie na język polski w wersji kinowej (podpisy w trakcie filmów) oraz oczywiście spolszczone menu itp. stoi na wysokim poziomie i osobiście w tym wypadku nie mam również nic do zarzucenia. Tym większy to plus dla osób nie znających angielskiego a w wypadku Armii Exigo nie znanie fabuły odbiera praktycznie połowę przyjemności jak i właściwie chyba cały sens gry. Mimo tych plusów jest to pozycja dla osób cierpliwych, opanowanych będących zagorzałymi fanami gatunku.


  ... bo mamy Drizita :D




Pentium/Athlon 1.6 GHz, 512 MB RAM, karta grafiki 64MB, 1.5 GB HDD
Jeśli jesteś osobą, którą charakteryzuje ostatnie zdanie dopisz sobie śmiało do oceny końcowej pół punktu.
RECENZJA [PC] - Armies of Exigo
SS-NG #28 LUTY 2005