-->\n" +"" ); noweOkienko.document.close(); noweOkienko.focus(); } //-->
RECENZJA [PC] - Alpha Black Zero: Intrepid Protocol
SS-NG #28 LUTY 2005






Krzysztof "Genosha" Kozak
PRODUCENT: Khaeon WYDAWCA: Playlogic GATUNEK: third person shooter WWW PLATFORMY: PC
    „Aha” – pomyślałem – „to mój ostatni numer w roli recenzenta nowości ,od SS-NG #29 ograniczam się tylko do Klubu Konesera, to się Naczelny postanowił na mnie po raz ostatni wyżyć i znów przydzielił jakiegoś gniota”. Takie przemyślenia nawiedziły mnie w połowie stycznia, gdy w skrzynce redakcyjnej znalazłem maila z przydziałem do lutowego numeru. Dziś, kilkanaście dni później, mogę śmiało powiedzieć: w mordę jeża, jestem jasnowidzem!
Drizit, bądzmy poważni. Ty wiesz, co mi kazałeś opisać? Nie? Bo zakrawa to na złamanie praw pracownika. Gra w ALPHA BLACK ZERO: INTREPID PROTOCOL to była katorga – liczę na premię za heroizm, jakim wykazałem się pokonując absurdalnie długie i bezsensowne misje tego TPS’a [third person shooter]. Ale po kolei. Dzielny wojak, którym sterujemy w bliżej nieokreślonym świecie w dwudziestym czwartym wieku, jest porucznikiem o imieniu Kyle Hardlaw. Dowodzimy ekipą pięciu kretynów, którzy inteligencją mogą śmiało konkurować z lemingami. Podobnie jak one, źle poinstruowani potrafią po prostu spaść w przepaść. Strzelają, jakby przeszli dwutygodniowy kurs obsługi pistoletu gazowego a nie byli członkami elitarnego oddziału Marines [o nazwie, nota bene, ALPHA BLACK ZERO]. Możemy wcielić się w każdego z członków drużyny, co nie jest ułatwieniem, tylko smutną koniecznością. Zamiast skupić się na dowodzeniu trzeba dużo czasu poświęcić na ochronę naszych wojaków przed nimi samymi. Gdyby prawdziwi żołnierze amerykańscy byli takimi nieudacznikami, to kontrofensywa iracka zbliżałaby się dziś do Los Angeles. Mało śmieszne? Fakt. Gorzej, że prawdziwe. Bo nasi towarzysze to chłopy na schwał, a nie potrafią np. zbierać amunicji z pola walki [a ta kończy się szybko] czy przyjąć innej taktyki niż „postrzelam na oślep, jak mi się skończy magazynek to ocenię efekty”.




Przyznam się, że zanim odpaliłem ALPHA BLACK ZERO: INTREPID PROTOCOL byłem do tej gry już negatywnie nastawiony. To bardzo duży błąd z mojej strony, jednak jeszcze przed przydziałem nasłuchałem się negatywnych opinii od znajomego zza Wielkiej Wody. Moje przypuszczenia sprawdziły się, a ALPHA BLACK ZERO nie pokazała mi niczego, co mogłoby mnie skłonić do zmiany zdania.




BŁĄDZĘ PO OMACKU

Gra jest ciemna. Dosłownie. Pokonujemy kilometry zdecydowanie zbyt dużych plansz w migotliwym, mdłym, przygaszonym świetle. Cały krajobraz jest rozmyty a tekstury jakieś koślawe, co przekłada się na atmosferę gry. Ta jest adekwatna do tego, co widzimy na ekranie – nuda, marazm i irytujące niedoróbki, szczególnie w kwestii oprawy audio i sztucznej inteligencji [raczej sztucznej głupoty] zarówno naszej ekipy, jak i stojących jak słupy soli przeciwników. Choć uczciwie trzeba przyznać, że kilka krajobrazów robi wrażenie. To jednak zdecydowanie za mało, aby odratować ALPHĘ.

Aby recenzja była kompletna, muszę wspomnieć o muzyce i dźwiękach [rozdzielam te dwa elementy, coby się Veeroos nie miał do czego przyczepić]. Ale tu jest problem. Grę odinstalowałem kilka godzin temu i najzwyczajniej w świecie zapomniałem, czy tam w ogóle była jakaś konkretna muzyka. Jakieś brzęczenie w tle chyba było, tak czy siak odgłosy wybuchów i wystrzałów były tak kiepskie, że i tak grałem niemalże „po cichu”.




Jeden z zagranicznych recenzentów – Jason Ocampo – bardzo zabawnie i trafnie podsumował grę. „Wszystkie jej wady nie byłyby nawet w połowie tak irytujące, gdybyśmy nie musieli znosić ich przez tak długi czas”. Podpisuję się pod tym obiema łapami. Misje są przepotwornie długie, a gdy już wydaje nam się, że wypełniliśmy zadanie, nadchodzi rozkaz... powtórzenia wszystkiego od nowa. Bardzo drażniący i sztuczny sposób na wydłużenie tego, co w pierwotnym zamyśle miało być zabawą.

Czy ta gra jest naprawdę tak fatalna? – zapytacie. Przecież musi w niej być cos godnego zauważenia! Pomyślmy... dostępny arsenał? Nie. Jest typowy, widzieliśmy to już w wielu grach [zresztą, nie wiem co innego można na tym polu wymyślić]. Dynamika? Nie, w tej grze czegoś takiego nie ma. Sterowanie? Faktycznie, dość proste. Jednak ogólnie rzecz biorąc, ALPHA BLACK ZERO: INTREPID PROTOCOL to bida z nędzą. I to by było na tyle. Wracam do MEDAL OF HONOUR.






Zalecane: P4 1.5GHz, 256MB RAM Minimalne: P3 1GHz, 256MB RAM, 2GB wolnego miejsca na dysku
Syf.
RECENZJA [PC] - Alpha Black Zero: Intrepid Protocol
SS-NG #28 LUTY 2005