-->\n" +"" ); noweOkienko.document.close(); noweOkienko.focus(); } //-->
  Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona   27
                    

Piotr "Dude" Olzacki


PRODUCENT: People Can Fly    DYSTRYBUTOR: Axel Springer Polska   GATUNEK: FPS   WWW: www.painkillergame.com
Jakiś czas temu zacząłem jeść pewne bardzo pyszne ciasto. Mogłem je jeść bez końca! Niedawno zaś do owego ciasta dodano parę nowych składników. Zaciekawiony, jak teraz będzie smakował mój torcik, od razu przystąpiłem do jego konsumpcji. Nie był już tak dobry, mimo to zjadłem do końca...



PRZEPIS
Chyba każdy z Was po końcówce PAINKILLER’a mógł przewidzieć, że historia Daniela Garnera na tym się nie skończy. Jednak chyba już nie tak wielu wyobrażało sobie, co będzie dalej. Ja czekałem aż People Can Fly odwali całą robotę, no i doczekałem się. Rozwinięcie fabuły w BATTLE OUT OF HELL trzyma poziom oryginału, z tym że teraz będzie o wiele mroczniej. Akcja kręci się głównie wokół naszego bohatera i Ewy. Po ucieczce z piekła dzięki trikulcowi półnagiej panny jesteśmy świadkami dosyć konkretnej rozmowy, która wyjaśnia to i owo. Daniel chce ponownie wyruszyć w teren za Alastorem, nowym władcą piekła. Swoją wędrówkę zaczyna od sierocińca, miejsca, w którym młode dusze mogą być łatwo manipulowane. Czas na dyscyplinę drogie dzieci, dyscyplinę jakiej jeszcze nie doznałyście... :]

(kliknij aby powiększyć)


MASA
BOOH daje nam możliwość wrócenia do miejsca „gdzieś między niebem a piekłem” i rozegrania kolejnych poziomów, jest ich dziesięć. Wszystkie levele wchodzą w skład szóstego epizodu w przypadku doinstalowania dodatku do wersji podstawowej. Możemy też zainstalować go jako wersje samodzielną, wtedy wszystko będzie w pierwszym epie, bo innych najzwyczajniej nie ma. Każdy zna realia, jakie panują w Polsce i gra choć nie taka droga (wersja podstawowa + dodatek), odstraszyłaby niejednego gracza. PCF również zna sytuacje w Polsce (z oczywistych powodów) i postanowiło właśnie w naszym kraju wydać BOOH mogącego służyć też jako samodzielna gra. Tak więc gracze, którzy nie grali wcześniej w PAINKILLER’a mogą od razu sięgnąć po dodatek, a to w konsekwencji prowadzi do zakupu, bądź (nie bójmy się tego powiedzieć) „załatwienia sobie” wersji podstawowej. Tym sposobem więcej osób zaznajomi się z tą grą, a im więcej tym lepiej!



Wraz z nowymi lokacjami i nowymi przeciwnikami, do naszego arsenału doszły dwie nowe bronie, a te w PAINKILLER’ze zawsze były naprawdę fenomenalne i oryginalne. Pierwszą z nich jest karabin maszynowy połączony z miotaczem ognia (peem-miotacz ognia), drugą zaś jest combo upgrade’owanej kołkownicy ze specjalizacją snajperską i wyrzutnią małych bomb (bełtacz-nagrzewnica). Najpierw na warsztat idzie peem-miotacz ognia. Pierwszym trybem tej wspaniałej broni jest strzał seryjny z lufy umieszczonej przy gazowniku. Nie jest to jednak automat, do którego mogliśmy się już przyzwyczaić w oryginale, tutaj strzelamy tylko i wyłącznie seriami. Karabin sprawdza się dobrze, nawet bardzo, jednak to miotacz ognia ma za zadanie siać prawdziwe spustoszenie. To jest właśnie to czego brakowało w tej grze, nie ma to jak robić zapiekanki z zombie’ch! Broń ma także ukryty tryb, tak jak to było w przypadku wyrzutni szurikenów i tesli. Tą niespodziankę zostawiam Wam, jednak combo nie jest lepsze niż w przypadku elektrycznego bolca w broni nr. 5. Następną giwerą jest bełtacz-nagrzewnica (nagrzewnica, czujecie to :D?). Jak już wcześniej pisałem jest to połączenie ulepszonej kołkownicy ze specjalizacją snajperską i wyrzutni mini bomb. Pierwszy tryb to strzał z pięciu żelaznych prętów- efekt podobny do kołkownicy, tyle że lepszy. Tor lotu tych śmiercionośnych pocisków nie podchodzi już pod parabolę, a używając przybliżenia mamy do czynienia z bardziej lub mniej konwencjonalną snajperą! Drugi tryb miota osiem małych skaczących kulek, które wybuchają po krótkim czasie. Wpuszczenie tych „potworów” w hordę przeciwników oznacza ich totalną eksterminacje i rozrzucenie mięsa po całej planszy w bardzo efektownym stylu. TO właśnie czyniło, iż używałem tej broni najczęściej.
Jak już pisałem na początku, klimat BOOH jest mroczniejszy i cięższy, a przede wszystkim inny. Niemal wszystkie lokacje są ponure, brudne, straszne itp. Jednak ta zmiana klimatu nie jest lepszą, czy gorszą zmianą. Jest po prostu inaczej... Wraz z klimatem zmieniła się również muzyka bitewna. Ta jest nadal na wysokim poziomie, jednak całokształt można porównać już do brzmienia Static-X z dużo mniejszą ilością gitary. Muzykę w czasie spokoju zawdzięczamy znowu Marcinowi Czartynskiemu, który ponownie wykonał świetną robotę. Co prawda nie uświadczymy tu takich perełek jak „City On Water” czy „Monastery” ale i tak jest się w co wczuwać. Muzyka Cedyna świetnie pasuje do poszczególnych lokacji i będąc w nich wyraźnie odczuwamy gdzie jesteśmy. No właśnie, a gdzie będziemy? Swą wędrówkę rozpoczynamy w sierocińcu i przemierzając nawiedzone miasta, jaskinie itp. kończymy w krainie cieni, która trzyma poziom piekła z oryginału, chociaż jest już o wiele mniej nowatorska.



NIE TYLKO RODZYNKI
Po tych smaczkach musi być też trochę kwasu, oto i on. Pierwszą i najważniejszą wadą jest czas rozgrywki, jaką oferuje nam BOOH. W zapowiedziach mówiono, że poziomy będą o wiele dłuższe i bardziej rozbudowane, niestety nie jest to prawdą. Początkowe lokacje są bardzo krótkie, a końcowe podchodzą zaledwie pod godzinę gry (+ czas stracony na wczytywanie, ale o tym zaraz). Inną bardzo ważną sprawą są buraki, których jest dosyć sporo! W początkowych levelach bardzo często gra wychodzi do systemu, później już tylko co jakiś czas. Dodatek również potrafi się zatrzymać, a na ten bug nie działa nawet „trzech króli” (alt+ctrl+del) i musimy resetować. Ponadto niektóre punkty kontrolne zawierają niespodzianki, dzięki którym w szybkim tempie przenosimy się do Windowsa. Takie rzeczy nie powinny mieć miejsca. Nie ulega wątpliwości, że w najbliższej przyszłości te błędy będą poprawione za pośrednictwem łatek, jednak na chwilę obecną BOOH jest jaki jest i uznaje to za potężny minus. Następną rzeczą są wstawki filmowe. Nie dość, że są tylko dwie (nie licząc początkowych logosów) to są wykonane w dosyć niemrawy sposób. Wystarczy spojrzeć na Daniela, który wygląda jak pan Janek pracujący na trzy zmiany w rozlewni denaturatu. Na szczęście sekwencje video nie psują, a wręcz budują klimat... szkoda tylko, że nie wykonano ich nieco dokładniej. Podejrzewam też, że na traumie nie uświadczymy alternatywnego zakończenia, ponieważ w katalogu movies, mamy odpowiedniki dwóch filmów i trzech logosów. Z powodu hardkorowych zadań nie ukończyłem jeszcze dodatku na traumie i nie jestem pewien co do alternatywnego zakończenia, ale radzę się na takowe nie nastawiać. Żeby powstała nam kompletna zupa burakowa, dodajmy jeszcze jeden składnik. Gra wczytuje się masakrycznie długo. Przy 512 ram na wczytanie się większych lokacji przyjdzie nam czekać nawet do trzech minut! Fakt ten nie wymaga chyba komentarza.



A JAK TO SMAKUJE?
Radocha i satysfakcja z grania w BATTLE OUT OF HELL ma się nijak do tej z PAINKILLERA, jednak jest to dosyć dobra kontynuacja. Próżno by tu szukać czegoś nowego, ponieważ wszystkie nowatorskie pomysły zostały już wbite w mechanizm oryginału. Nie znaczy to jednak, że pomysły te nie pojawią się w dodatku ale to już nie to samo. Fanów PAINKILLER’a zapewne nie trzeba zachęcać do tego tytułu, zaś graczom którzy nie mieli kontaktu z tą grą, radzę wziąć się najpierw za podstawową wersję.

1,8 MHz, 512 MB RAM, akcelerator 3D z 128 MB

Na pewno każdy spodziewał się więcej...



Iwan:
PAINKILLER spodobał mi się jak mało który FPS, więc na dodatek czekałem pełen nadziei. Niestety, moje oczekiwania co do kolejnej porcji świetnej zabawy nie znalazły swojego pełnego odzwierciedlenia. Najgorzej w BooH wypada moim zdaniem to, co w podstawce dawało najwięcej radochy- rozpierdziel. Plansze w BooH są raczej krótkie i bardzo zakręcone, nie pozwalają na mega-miodną sieczkę znaną z PAINKILLERA. Chociaż słyszałem wiele pozytywnych opinii, jeśli chodzi o charakter leveli. Widocznie to już kwestia upodobań. Niestety, co krok widać, że gra była robiona na szybko- błędy, mała ilość plansz i krótki czas rozgrywki to największe wady dodatku. Przyznaję za to, że dobrze spisują się nowe bronie. Na plus zaliczam też dwóch wypasionych bossów i potwory, które bardzo pozytywnie zaskakują designem. W BooH gra się nadal dobrze, ale to już nie jest to samo, co w podstawowym PAINKILLERZE. Przydałoby się jeszcze kilka ładnych miesięcy pracy nad grą... Aha, morda Daniela zasługuje na jakąś nagrodę, np. order z ziemniaka.




  Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona   27