-->\n" +"" ); noweOkienko.document.close(); noweOkienko.focus(); } //-->
  Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona   36
                   

Wojciech "Keiran" Skitał

PRODUCENT:Konami    DYSTRYBUTOR: SONY   GATUNEK:Skradanka   WWW:www.konamijpn.com/products/mgs2_sub/


W środowisku konsolowym Hideo Kojima uchodzi za geniusza, a przynajmniej za takiego go uważano, dopóki nie ukazał się METAL GEAR SOLID 2. Tytuł ten okazał się mocno kontrowersyjny i nie zdobył powszechnego uwielbienia rzesz graczy, prasa również była nastawiona sceptycznie. MGS2:SUBSTANCE to po prostu rozbudowana wersja poprzednika, a czy warta swojej ceny tego dowiecie się (lub nie) z poniższego tekstu.



Wszystko zaczęło się dawno temu, gdy japończycy grali na swoich śmiesznych urządzeniach, a reszta świata zachwycała się Amigami. Wtedy to pojawił się pierwszy METAL GEAR i zaczęło się, historia Solid Snake’a trwa do dziś, a z odcinka na odcinek gra coraz bardziej przypomina film. Ta filmowość jest największym zarzutem stawianym MGS2 i trzeba się z tym zgodzić, bo są sytuacje gdy samo przyspieszanie filmów i rozmów trwa kilka minut. No ale do rzeczy. MGS2: Substancje różni się od oryginału dodanymi misjami wirtualnymi (jest ich naprawdę dużo) oraz kilkoma innymi trybami specjalnymi, sama fabuła i oś gry nie zostały zmienione.

(kliknij aby powiększyć)
AAAAA, ja znikam, AAAAA!!!


A o co chodzi? Gra składa się z dwóch segmentów: tankowca i platformy. Na początek dowiadujemy się, że na tankowcu, który przepływa rzeką Hudsona przewożony jest nowy model Metal Geara (takie chodzące czołgi zdolne odpalać głowice nuklearne), Snake – teraz agent agendy ONZ wkracza do akcji, a naszym zadaniem jest dowiedzieć się o co chodzi. Następna część ma miejsce kilka lat po tym zdarzeniu. Prezydent podczas wizyty na platformie oczyszczającej rzekę zostaje porwany, a sama konstrukcja naszpikowana materiałem wybuchowym. Do ataku przyznaje się Foxhound - dawni agenci rządowi o interesujących zdolnościach, a ich przywódcą jest Solid Snake. Do akcji wysłany zostaje agent Raiden – młokos bez doświadczenia w prawdziwej walce, tylko po wirtualnych treningach. I to było wielkie rozczarowanie MGS2, mianowicie większość gry (jakieś 9/10) kierujemy Raidenem, a nie Snakiem.

Taki ninja to ma fajnie, biega sobie z mieczem…


Przebieg gry jest podobny do tego, który pamiętamy z MGS oraz z innych „skradanek”. Kamera umieszczona jest trochę z tyłu, nad głową bohatera. Wykonujemy zlecenia centrali otrzymane przez radio. Generalnie chodzi o to, aby się nie wychylać. Walka, poza kilkoma momentami i walkami z bossami jest ostatecznością. Jeżeli nasza obecność zostanie wykryta to kończy się to alarmem i poszukiwaniem nas, a momentami ukryć się jest trudno. Dlatego też mamy do dyspozycji zagrania typu pukanie w ścianę, co skłania przeciwnika do zbadania hałasu. W przeciwieństwie do SPLINTER CELL tutaj mamy więcej swobody, możemy chodzić gdzie chcemy, a i dróg rozwiązania wydaje się jakby więcej. Nie zmienia to faktu, że gra jest diabelnie liniowa. Idziemy gdzieś tam, uruchamia się filmik, potem rozmowa, dwa filmiki, trzy rozmowy, idziemy, strzelamy i tak dalej. Czasami ten nadmiar fabuły potrafi denerwować.
Ekwipunek, którego możemy używać jest imponujący. Wśród broni mamy pistolet usypiający, dwa pistolety konwencjonalne (z możliwością wyciszenia), karabin szturmowy, wyrzutnie rakiet Stinger, wyrzutnie rakiet Nikita, kilka rodzajów granatów i kilka innych zabawek. Ponadto jest tona ekwipunku poczynając od papierosów (o dziwo całkiem przydatnych) a kończąc na lekach obniżających ciśnienie (ułatwia celowanie ze snajperki). Co ciekawe, cały ten sprzęt jest dość przydatny, choć pytanie ‘gdzie to trzymamy?’ jest całkiem sensowne.
Gdy już dochodzi do starć z wrogiem widać, że twórcy gry to starzy wyjadacze, mamy tryb autocelowania, celowanie dokładne z widokiem z oczu, możemy się chować za skrzynie, wychylać, rzucać granatami. Momentami jest naprawdę gorąco, a fizyka gry jest całkiem realistyczna (możemy się wywrócić na ptasich odchodach), szczególne wrażenie robią na mnie pękające szyby.
Jak już wspomniałem do wersji SUBSTANCE dodano trochę bajerów. Pierwszy z nich to trening wirtualny, mamy około 300 misji, po kilkadziesiąt dla różnych odmian Snake’a i Raidena, niektóre z nich to wyzwanie nawet dla wyjadaczy, a zdobycie złotego medalu w każdej misji to już chyba Mission: Impossible.
Kolejny tryb to Snake Tales, czyli coś dla zawiedzonych brakiem Snake’a. Dostajemy jakąś misję i musimy ją wykonać, nie ma tu za dużo fabuły, po prostu stary dobry MGS, gdzie nie trzeba słuchać pierdół godzinami, a można sobie pobiegać, poskradać i postrzelać. Alternatywne misje, czyli to co robiliśmy w grze, ale już bez fabuły. No i jest jeszcze deskorolka, czyli niespodzianka tylko na PS2.

Fotografuje laseczki…


Pozostawiono też dodatki z podstawowej wersji, czyli kilkaset stron dokumentów o pierwszej części gry oraz tryb Dog Tag. O co w nim chodzi? Każdy żołnierz w grze ma nieśmiertelniki, a my kończąc grę na różnych poziomach trudności możemy je zbierać. Nie jest to jednak takie proste, bo aby to zrobić trzeba się zakraść od tyłu i postraszyć trochę jeńca. Nieśmiertelników jest bardzo dużo, więc to kolejny miły bajer zwiększający żywotność gry. No i jeszcze Camera.
Pomimo kilku już lat, które minęły od premiery MGS2 trudno narzekać na grafikę. Wszystko jest w pełni trójwymiarowe. Postacie mają porządną ilość poligonów, może już tak nie szokują jakością jak kiedyś, ale nadal są bardzo ładne. Pomieszczenia czasami są do siebie zbyt podobne, ale ma to uzasadnienie w fabule, więc nie można narzekać. Cieszy dbałość o detale, widzimy upadające łuski, możemy wyrzucić zużyty magazynek by ściągnąć uwagę wroga, gdy postrzelimy kogoś z usypiacza widzimy strzałkę wbitą w ciało, a w szafkach są zdjęcia laseczek.
Genialna według mnie jest muzyka, od samego początku pompatyczna, pełna patosu, idealnie dostosowana do fabuły i do tego co widzimy na ekranie. Odpowiada za nią Harry Gregson-Williams, który robił muzykę do wielu filmów, a tutaj odwalił kawał znakomitej roboty. Warto dodać, że muzyka zmienia się dynamicznie w zależności od naszej sytuacji. Równie perfekcyjnie wyszły efekty dźwiękowe, wszystko brzmi bardzo prawdziwie, aż czasami miałem wrażenie, że naprawdę jestem na wojnie. Dobór głosów to kolejny plus dla gry, nie wyobrażam sobie już innego Snake’a niż z głosem Davida Haydera.

…walczy z jakimiś bojówkami, no dobra, może nie aż tak fajnie


METAL GEAR SOLID 2: SUBSTANCE to gra przede wszystkim perfekcyjnie przygotowana pod względem audiowizualnym. Dopracowana w najdrobniejszych szczegółach, można by się spierać czy po premierze MGS2 była potrzebna, ale nie zmienia to faktu, że jest znakomita. Można się spierać co do fabuły, może faktycznie jest gorsza od fabuły z jedynki, faktem jest, że sprawia wrażenie bardziej skomplikowanej, trudniejszej w odbiorze, ale chyba o to chodziło, nie mam zamiaru prowadzić tutaj polemiki. MGS2: SUBSTANCE to po prostu tytuł, który powinien znaleźć się w biblioteczce każdego szanującego się posiadacza PS2. Jeżeli natomiast MGS2 już macie, to wybór pozostawiam już wam, czy warto wydać stówkę na dodatki. Tymczasem zacieram rączki na część trzecią.


Jedna z najlepszych gier na PS2 na dodatek dopakowana do maksimum.


  Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona   36