-->\n" +"" ); noweOkienko.document.close(); noweOkienko.focus(); } //-->
  Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona   93
                                     

Patryk "Yisrael" Stanik


Michael Moore to dokumentalista, który w Polsce znanym się stał dzięki filmowi "Zabawy z bronią" ("Bowling for Columbine"), a po premierze Fahrenheita 9/11 tylko umocnił swoją pozycję na europejskim rynku. Postaramy się zrecenzować nie najnwoszy już film Moore'a (właśnie w Edynburgu pokazał nową produkcję, mowiącą o życiu przed 11 września).



Michael Moore jest niemal wielbiony przez Europejczyków, a to z prostego powodu - krytykuje on rząd Busha (wielu uważa, że jest antyamerykański - mylą się). Antyamerykanizm rośnie w siłę, szczeólnie w krajach tzw. "starej Europy", dlatego taki osobnik jak Moore (Amerykanin) staje się niemal legitymizacją nienawiści do Amerykanów. Z Moorem jest sytuacja podobna jak z Eriką Steinbach - ona u nas jest bardzo znana, u siebie prawie wcale nie ma poparcia. Michael Moore w amerykańskiej prasie opisywany jest nie jako wichrzyciel czy piewca prady, ale jako ot, zwykly człowieczek z manią. Nie biorą go poważnie, dziwią się, czemu w Europie zdobył taką popularność (wyjaśniłem to powyżej). Zaskakuje ich Palma w Cannes, którą tego roku zdobył Amerykański dokumentalista.

WSPANIAŁY BUSH


Przy okazji premiery filmu "Zabawy z bronią" wyszło na jaw, że Moore lubi naginać prawdę, montować wypowiedzi swoich rozmowców czy tendencyjne wybierać materiały. Wszystko to prawda, a sam Moore twierdzi, że kręci filmy w jakimś celu (w domyśle: niekoniecznie wszystko musi być prawdą). Fahrenheit 9/11 jest filmem wybitnie anybushowskim. Powiedziałbym nawet, że nie koniecznie antyrepublikańskim - Moore po prostu nienawidzi Busha i jego administracji.

MOORE RZADZIEJ NIŻ W "ZABAWACH" POJAWIA SIĘ NA EKRANIE


W filmie pokazuje wiele powiązań najwyższych urzędników amerykańskich z wielkimi korporacjami. Nie tylko Amerykanom Busha się dostaje - Hamid Karzaj, marionetkowy prezydent Afganistanu również powiązany jest interesami z firmami naftowymi. Moore nie może uwierzyć, że tak skorumpowany rząd nie tylko istnieje, ale również czyni zło niewyobrażalne wręcz by zarobić kilka dolarów. Tak określa wojnę w Iraku - jako zupełnie niepotrzebną, a Irak przedsaiwa jako kraj niegroźny. Co więcej - pokazuje sielskie życie Irakijczyków za panowania Saddama. Z drugiej strony ukazuje matkę, która straciła syna na wojnie z terroryzmem. Retoryka dialektyczna. Trudno mówić o czym jest jego film - jeśli bierze się go przez pryzmat dokumentu -Fahrenheit opowiada o dojściu nieuczciwym sposobem nieuczciwych ludzi do władzy. Scena początkowa, która opowiada o wyborach, podczas których nielegalnie prezydentem został George W. Bush, jest z całego filmu najbardziej przerażająca i najlepsza zarazem - to zwykłe wycinki z wystąpień w Senacie i z wiadomości różnych amerykańskich telewizji. Do dziś nie wiadomo kto wtedy wygrał - Al Gore czy Bush junior. Albo raczej wiadomo...
Przez resztę filmu dowiemy się, że to Arabia Saudyjska, a konkretnie jej rodzina królewska jest winna terroryzmowi, a Bush poniekąd winny jest niewykryciu sprawców - popiera on Arabow Saudyjskich, a w kilka dni po wydarzeniach 11 września przetransportował rodzinę Bin Ladena poza granice Stanów. Dowiemy sie również, że dziwnym trafem (a raczej protekcją rodziny) beznadziejny biznesmen, George W. Bush, który doprowadza kolejne firmy do ruiny, jest finansowany i wciąż awansowany w firmach należących do jego taty i Arabów, w tym Bin Ladenów. Następnie Moore opowie nam historię specjalnie rozsiewanego strachu (bo tak Bush mógł wygodnie ograniczyc swobody obywatelskie,a co za tym idzie wprowadzić cenzurę), a zarazem pokaże prawie wcale nieszczelne granice Stanów Zjednoczonych (znów dialektyka). Potem zoabczymy los rodziny z wojskowymi tradycjami, która po śmierci syna staje się antywojenna. Scena sprzed budynku administracji pachnie pomysłem Moore'a, a nie życiem zarejestrowanym na taśmie.

DRAMAT RODZINNY


Michael Moore, milioner, staje w obronie biednych i pokrzywdzonych. Nagina prawdę by nie doprowadzić do reelekcji Busha. Czy to moralne ocenicie już sami, jednak wszscy jesteśmy świadkami (a niektórzy "beneficjentami"; patrz rodziny pomordowanych Polaków w Iraku) polityki Busha Jr. Jeśli chodzi o Europę, to kompleks na punkcie Stanów wyraźnie uwidocznił się podczas tegorocznego rozdania Złotych Palm w Cannes. Palma dla Fahrenheita 9/11 zakrawa na spisek, bo to ani nie jest film ciekawy, tymbardziej nie jest kontrowersyjny (tekst z plakataków o "najbardziej kontrowersyjnym filmie roku" możecie między bajki włożyć), ani specjalnie odkrywczy. Ukazuje jednak świat przerażający, gdzie po upadku ZSRR to USA, obrońca wolności, przejmuje rolę Sowietów. Wyobraźcie sobie, że na świecie nigdy nie było USA, a samo ZSRR - strach się bać. Zauważalne jest naciąganie do granic możliwości argumentów postawionych przeciwko Bushowi, a jednak oto Moore'owi chodziło - by zdyskredytować prezydenta, który nie potrafi się nawet porządnie wyrazić. Wyczytałem gdzieś, że z całej tej szopki i burzliwych dyskusji na temat kłamstewek bądź ich braku, wynika jeden pozytywny aspekt - albowiem film nadal ma w naszych czasach siłę zmieniania historii i politycznych dziejów.

FLAGA TO DLA AMERYKANÓW COŚ WIĘCEJ


Mówi się, że gdyby nie Palma w Cannes film Moore'a nie miałby szans na pojawienie się w amerykańskich kinach. Trochę w tym prawdy, bo kilku producentów i wydawców wycofało się z projektu. Jednak film ukazał się i wynika z niego jedna rzecz - nie głosuj na Busha. Więc po co Europejczyk ma iść na ten film i napychać portfel i tak już bogatego Moore'a? Bo Ameryka za bardzo wpływa na Europę. Szkoda tylko, że film zdaje się być tworzony na siłę, za szybko - nie ma w ogóle siły czy choćby brutalnego dowcipu czarnej prawdy "Zabaw z bronią". Po obejrzeniu Fahrenheita zyczmy sobie tylko jednego - ażeby Moore się mylił.


  Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona   93