Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona   65
          

Wacław "DRIZIT" Beck


Czwórka naszych bohaterów, Zwykłam, Pikapikawek, Szczykawa, Pececiak, grupa dzielnych fanów najbardziej czerwonej gazety na świecie, wyruszyła na poszukiwania niewydrukowanego egzemplarza swojej ukochanej gazety- zwanego BIG ONE. Już po swojej małej przygodzie w autobusie, natrafili na tajemniczą postać, Sir Astaff'a - człowieka (?) z wytatułowaną błyskawicą na nadgarstku, który ku ich wielkiemu zdziwieniu, znał cel ich podróży. Zaprowadził naszą grupkę do tajnego centrum dowodzenia, w którym mieli ujrzeć to, czego się w życiu nie spodziewali…



- Siedzieli w wielkim pokoju bez okien, w którym znajdowały się dziesiątki monitorów. Wgnieceni w wielkie skórzane fotele, przez pewien czas zastanawiali się, jak to możliwe, że ich wogóle odnalazł. Sir Astaff siedział na końcu pomieszczenia, odwrócony do nich plecami- jak zwykle tajemniczy i milczący, nad czymś rozmyślał. Cisza stawała się coraz bardziej nieznośna i ciężka, w konsystencji niemal już podobna do betonu. Wydawało się, że lada chwila ich zgniecie, kiedy nagle…
- Herbatka! Przyniosłam herbatkę dla naszych dzielnych poszukiwaczy – powiedziała wysoka, seksowna brunetka, którą mieli już okazję spotkać, zaraz po wejściu do Kwatery. Miała na oko jakieś 25 lat, a jej falujące włosy opadały swobodnie na czerwoną bluzeczkę.
- Postaw na stole – powiedział po chwili szorstko Astaff, nie zawracając sobie głowy „intruzką”.
Nasza ekipa siedziała i patrzyła na nią, a z każdym jej krokiem, wytrzeszcz ich oczu powiększał się. Przyniosła pięć herbat w czerwonych kubkach, z wytłoczonym emblematem błyskawicy. Położyła je z wdziękiem – jaki to tylko one mają – na stole i odwróciwszy się na obcasie, wyszła bez słowa.
Coraz większa konsternacja zaczęła już denerwować naszych poszukiwaczy. A w szczególności PikaPikawka, który to też postanowił przerwać cisze…
- Jeżeli mogę przerwać, to…chciałbym gratulować sekretarki. Fajna du…., chciał kontynuować, gdy nagle Sir Astaff głośno odkaszlnął.
Obrócił się w fotelu i nareszcie ustawił twarzą do zebranych.
- Zastanawiacie się pewnie – powiedział cicho - po co Was tu sprowadziłem, a nie pozwoliłem odejść, tam na przystanku w swoją stronę, a także, jak Was znalazłem no i kim do cholery jestem. Moje imię już znacie, ja Wasze także i powiem Wam szczerze, że pierwszy raz słyszę takie kretyńskie xywy. Ale do rzeczy, tym zajmiemy się potem. Po upadku Wielkiego, grupa wiernych fanów, takich jak Wy, a przede wszystkim stałych jego współpracowników, schroniła się w niewielkim budynku, niedaleko stąd. 96, Niewydrukowany, jak go nazywacie, nie jest tylko zwykłą gazetą – inaczej nie siedzielibyście tutaj. Jako nieliczni wiemy o jego cenie, a także ogromnej wadze, dlatego już od samego początku, rozpoczęliśmy poszukiwania., które z każdym dniem, mają coraz większą skalę…
- Przepraszam że się wtrącę…co to za wartość? – przerwał PikaPikawek. …O tym dowiecie się trochę później. Kontynuując, Z każdym dniem mają coraz większą skalę. Nadal jednak potrzebujemy ludzi, zaufanych ludzi. To właśnie dzięki niewielkiej inwigilacji pozyskujemy członków naszej, jak to niektórzy nazywają – Armii – Wy jesteście kolejni. Jeżeli jesteście chętni, aby poszukiwać z nami BIG ONE i poświęcić swoje życie dla nas…
- Czy mogę do toalety? – zapytał zawstydzony Szczykawa
- Heh….widzę że musimy nad Wami jeszcze mocno popracować.
Po chwili weszła do pokoju Panna Zuzanna i wskazała Szczykawę ręką.
- Ona cię zaprowadzi – rzekł Astaff
- Eeeee…suuper – rzucił bez namysłu podjadany Szczykawa, po czym wyszedł z pokoju narad.
Pozwolę sobie kontynuować wykład podczas jego nieobecności – powiedział Astaff.. Pytam więc, czy jesteście gotowi wejść w nasze szeregi?
- Czy możemy mieć jakieś pytania?
- Na jak długo?
- Czy….
- Niestety. Jedyną rzeczą, którą możecie się teraz kierować, jest wiara i intuicja. Zaufajcie nam.
- Jeżeli chodzi o mnie – powiedział już zupełnie poważnie PikaPikawek – wchodzę w to.
- Ja też….i ja – bez namysłu krzyknęła za szefem reszta.
- Poszło szybko, a spodziewałem się scen, to bardzo budujące. Świetnie więc. Trzymamy Wass za słowo – powiedział Astaff, a zaraz potem dodał ponurym głosem - zdrada, jest u nas karana bardzo nieprzyjemnymi sposobami.
Jakby dla potwierdzenia jego słów, trzasnął nagle na zewnątrz piorun, a cała sala, w której jarzyły się dwie lampki, rozbłysnęła rażącym światłem. W tym momencie wszedł do pokoju Szczykawa i usiadł na miejscu.
- A teraz szczegóły. Obecnie tutaj, pod powierzchnią ziemi, na obszarze około 3 tys. metrów kwadratowych, pracuje sztab 248 osób, w także ponad 300 komputerów, wykrywaczy i radarów. 24 godziny na dobę, 8 dni w tygodniu…
W Sali zapadła grobowa cisza, gdy usłyszeli te liczby zrozumieli w co wdepnęli. Jedynie PeCeciak, który zawsze miał problemy z liczeniem, dalej próbował dalej policzyć, ile to jest te 248 osób i 300 sztuk sprzętu, ale jakoś nie bardzo mu to wychodziło. Wiedział jednak, że to cholernie dużo jak na jedną małą gazetę. Mimo skamieniałych z szoku twarzy poszukiwaczy BIG ONE, Sir Astaff rzekł.
- Nie rozumiecie nadal wagi sprawy…ale powoli, chodźcie, coś Wam pokażę.
Wyszli z Sali narad i przechodząc koło biura pani Zuzi, wyszli na mały balkon. Gdy stanęli na nim, byli przerażeni ogromem tego co ujrzeli. Otóż przed nimi rozpościerała się jedna wielka hala, zatłoczona komputerami oraz różnorodnym sprzętem, wśród którego biegało mrowie ludzi. Pozorny nieład, który tam panował, miał w sobie coś niesamowitego. Wszyscy byli ubrani w skóry, od stóp go głów, od butów do płaszczy. Na dodatek, w czerwono–czarne skóry, a ich włosy połyskiwały bielą.
- To tutaj zaczyna się Wasza prawdziwa przygoda – rzekł Astaff. Od dziś rezygnujecie ze swojego dotychczasowego życia, ksywek i ubioru. Od dziś należycie do Armii Poszukiwaczy Artefaktu.
Cała trójka była jak w amoku. Jedyne co byli w stanie zrobić, to jeszcze raz z niedowierzaniem popatrzeć na ogromną halę, na końcu której , na ścianie widniał wielki napis: BOGU DZIĘKUJCIE, SPRZĘTU NIE GAŚCIE.

c.d.n.


Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona   65