23     Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona     :Dungeons & Dragons: Shadow Over Mystara



Wojciech "Sashh" Felczak


Witajcie drodzy kombatanci! Mam nadzieję, że emocje po prześwietnym SNK VS CAPCOM: CHAOS już opadły. Nie ma co ukrywać – ta gra to doskonała rozrywka na długie zimowe wieczory, zarówno do grania w pojedynkę jak i w trybie multiplayer (nareszcie mój brat się na coś przydał). Jak co niektórzy się orientują, niedawno w kinach pojawiłą się trzecia cześć holywoodzkiego przeboju opartego na powieści J.R.R. Tolkiena. Mowa oczywiście o „Powrocie Króla”. Waleczni rycerze, bitne krasnoludy i mistyczne elfy. [a ja jeszcze w kinie nie byłem :<) Swoją drogą zawsze chciałem się wcielić w jakąś postać z takiego uniwersum i bez zbędnych bajerów typu fabuła, wyciąć w pień legion orków. W tym wydaniu „Głową w mur” niegdysiejszy przebój salonów gier w takim właśnie stylu. Wszystkich fanów świata Dungeons & Dragons jak i ogólnie fantasy zapraszam do lektury recenzji, downloadu romu i grania, grania, grania...



„To all bold adventures, past, present and future… In a world of mystery and magic. In a world of Dungeons & Dragons.”

DUNGEONS & DRAGONS: SHADOW OVER MYSTARA to druga część gry DUNGEONS & DRAGONS: TOWER OF DOOM, poprawiona pod każdym względem, wzbogacona o nowe postacie, plansze oraz wrogów. Zdając sobie jednak sprawę, że w D&D:TOD nie grali wszyscy „emumaniacy”, recenzję zacznę podstaw.
Gra to chodzone hack&slash (czyli mówiąc po naszemu: zabić wszystko co się rusza) w grafice 2D. Kierując wybraną przez siebie na początku gry postacią, przemierzamy świat Dungeons & Dragons, by zabić potężnego czerwonego smoka i uchronić mieszkańców przed zagładą. Jednak w tym przypadku autorzy wysilili się i stworzyli jakąś tam fabułę. Piszę „jakąś tam”, gdyż nie jest to twór na miarę komputerowych eRPeGów typu ARCANUM, czy BALDUR’s GATE, ale jak na potrzeby automatowego mordobicia jest wystarczająca.
Zacznijmy tradycyjnie od wyboru postaci. Jest on trochę szerszy niż w poprzedniej części. Przygodę możemy rozpocząć złodziejem, krasnoludem, elfem, wojownikiem, magiem, bądź klerykiem. Różnią się oni umiejętnościami oraz siłą. Jak łatwo się domyślić Fighter to urodzony wojownik, którego jedynym przyjacielem jest jego miecz, krasnolud to mistrz toporów, a mag wspomaga się w boju raczej mocą czarów niż siłą swego oręża. Ja wybrałem na początek wojownika.

Zainwestuj w tik-taki bo ci jedzie!


„Dwa lata minęły od bitwy na Sable Tower. Po pokonaniu arcy-licza Deimosa (Daimosa?) i przywróceniu pokoju Republice Darokin, bohaterowie podróżują przez Bronek Lands do kraju Glantri, szukając nowych przygód. Historia SHADOW OVER MYSTARA rozpoczyna się.”

Gra rozpoczyna się nagle, gdy podczas wspomnianej wędrówki słyszymy wołanie o pomoc. Co jak co, ale dzielnemu poszukiwaczowi przygód nie wypada nie pomóc. W tym momencie wpadamy w wir walki. W pierwszej planszy naszym celem jest walka z goblinami, które nie stawiają większego oporu i zebranie porozrzucanych tu i ówdzie kosztowności oraz broni, która przyda nam się w późniejszym czasie. Po zakończeniu walki, podbiega do nas mała dziewczynka, która prosi nas o podanie imienia. Krótka konwersacja utwierdza nas w przekonaniu, że atak goblinów nie był chwilowym aktem przemocy tych mądrych inaczej kreatur, tylko zapowiedzią nieszczęść, które spadły na krainę Mystara. Kolejną lokacją, która odwiedzamy jest wioska Trintan, w której będziemy walczyć z pierwszym bossem. Jest to śmieszny powóz, wyposażony w włócznie, którym dowodzą zielonoksóre paskudztwa. Na szczęście następni bossowie są o wiele bardziej tradycyjni. W Wiosce możemy spotkać już trochę mocniejszych przeciwników (gnolle wyposażone w łuki), z którymi walka nie będzie już taka prosta. Po pokonaniu War Machine kończymy misję.

Czy to nie przypomina DIABLO?


Teraz czas zerknąć na ekran, który pokazuje nam osiągnięty level postaci (rosną statystyki) oraz ulepszenie broni (też liczone w levelach – oczywiście im większy level tym więcej obrażeń zadaje nasz miecz). Kolej na króciutki pseudo-filmik, który ukazuje dialog z jakimś żołnierzem (kto to czyta?) i wybór drogi którą chcemy podążać. I tak dalej i tak dalej. Walki ze smokami, wizyta w wiosce Mrocznych Elfów, zwiedzanie tajemniczych lochów i starych zamków, morskie rejsy, podróż latającym sterowcem, wizyta w obcym wymiarze – w tej grze znajdziecie wszystkie możliwe lokacje, jakie tylko twórcy fantasy mogli kiedykolwiek wymyślić.

Przeciwnicy też są bardzo zróżnicowani – mroczne elfy, chimery, szkielety, zombie, harpie, piekielne psy, smoki, troglodyci – wszystko czego sobie dusza życzy do eksterminacji. W skrócie – czeka nas 10 olbrzymich poziomów, a przez to, że możemy podróżować różnymi drogami (jeśli graliście w METAL SLUGA 3 wiecie o co mi chodzi), liczba ta znacznie się wydłuża. Podczas wyprawy zbieramy różne, mniej lub bardziej przydatne przedmioty.
Jest to broń, którą możemy na bieżąco zużywać (płonące strzały, zwoje z czarami) oraz elementy uzbrojenia (zaczynamy prawie „goli”, tj. z kiepskim pancerzem i bronią, by przeistoczyć się w chodzącą zbrojownię), a także kosztowności, które zwiększają nasz budżet. Przed rozpoczęciem kolejnej wędrówki obowiązkowo odwiedzamy miejski sklep, w którym możemy zakupić różne przydatne akcesoria. Podczas walki z przeciwnikami zyskujemy punkty doświadczenia, dzięki którym po przekroczeniu określonego poziomu zyskujemy wymierne korzyści, takie jak choćby zwiększenie liczby punktów życia (ich nigdy za wiele).

Krush kill & destroy…


Skoro wiecie już jak się gra, teraz czas na odpowiedź na pytanie: jak to wygląda? Nie ma oczywiście jakichś spektakularnych fajerwerków graficznych. Oprawa wizualna stoi na dobrym poziomie. Postacie poruszają się płynnie, wygląd otoczenia cieszy oko i pozwala się wczuć w wydarzenia. Wrogowie wyglądają tak jak powinni – żadnych przekrętów. Skoro jesteśmy przy postaciach – zostały one znacznie zmodyfikowane od czasu pierwszej części – nasz heros może oprócz chodzenie i machania mieczem skakać, klękać, a także robić przeróżnego rodzaju combosy, w stylu wślizgu, skoku i uderzenia mieczem, czy szarży. Jest także opcja dobijania leżącego, ale czyż prawy bohater może sobie na to pozwolić? Wykonywanie bardziej zaawansowanych kombinacji zależy od naszego stopnia zaawansowania w grze. Motywuje to oczywiście do dłuższej gry i lepszego poznania tajników sterowania bohaterem.

To musiało boleć...


Udźwiękowienie to też wielki plus – odgłosy uderzeń miecza, jęki bólu przeciwników, okrzyki herosów – mało mordobić może poszczycić się tak dobrze zrobioną oprawą audio. Szczególnie w ucho wpada muzyka. Pasowałaby ona do wielu filmów fantasy – lepszej rekomendacji nie potrafię wymyślić.
Kończąc - DUNGEONS & DRAGONS: SHADOW OVER MYSTARA jest grą ze wszech miar wartą polecenia wszystkim miłośnikom chodzonych mordobić 2D i fantasy, ale i wszystkim innym graczom – świetna, zapewniająca wiele godzin czystej rozrywki gra. Opisałem jej plusy. Mam oczywiście trochę wad, ale jeśli zważymy na czas jaki upłynął od jej premiery (w przyszłym roku minie 10 lat!) to stwierdzimy, że jak na ten wiek, gra prezentuje się znakomicie. W mojej pierwszej recenzji w SS-NG (było to również chodzone mordobicie) – ALIEN vs PREDATOR napisałem, że jest to najlepsza gra w swojej kategorii. Tak więc czy D&D:SOM jest lepsze od AVP? To zależy od tego, jaki klimat preferujecie. Jeśli bardziej rajcuje was scine-fiction, to wybierzecie Obcego i Predatora, jeśli zaś wolicie klimaty „Władcy Pierścieni” to waszym wyborem będą zmagania pięciu śmiałków w świecie D&D. Tak czy siak, gra jest warta Waszej uwagi. Polecam!



23     Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona     :Dungeons & Dragons: Shadow Over Mystara