54     Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona     : Mirinder


Mirinder

Tomasz "kołek" Kołodziej


Nazywam się Mirinder. Urodziłem się w małej wiosce, o której mało kto słyszał. Cieszy mnie to, ponieważ mieszkańcy wsi są bardzo ubodzy, trudnią się rolnictwem. Mimo to, że i nasza rodzina była biedna ojciec zawsze powtarzał, że kiedyś przyjdzie taki czas gdy będziemy pływać w bogactwach. Nie wierzyłem, że to się kiedykolwiek spełni ale nie chciałem psuć marzeń mego ojca. Pewnego dnia kiedy nadchodził okres żniw ojciec siedział w salonie przeglądając jakieś stare zapiski. Kiedy go spytałem skąd ma te stare papiery odpowiedział mi w tajemnicy, że wykopał je pod starym dębem. Uszczęśliwiony powiedział mi także, że jego marzenia zaczynają się powoli spełniać gdyż na tych starych papierach zapisana jest stara technika szybkiego uczenia się zawodu. Zdziwiony tą wiadomością pobiegłem do najstarszego mieszkańca naszej wsi. Ponieważ był najstarszy uważano, że jest najmądrzejszy więc każdy zasięgał jego rad. Starzec opowiedział mi dziwną historię:"...wiem co to za technika. Kiedyś, za moich młodzieńczych lat, kiedy byłem sławnym poszukiwaczem przygód miałem przyjaciela. Był on początkowo moim giermkiem ale ku mojemu zdziwieniu bardzo szybko uczył się walki mieczem. Początkowo myślałem, że jest porostu ambitny aż do pewnego momentu kiedy zapragnął walczyć ze mną. Nie chciałem się na początku zgodzić ale kiedy obraził honor mojej rodziny nie miałem wyjścia. Walka była nierówna od początku. Kierowała nim jakaś szatańska moc. Kiedy mnie powalił i szykował się do ostatniego pchnięcia wielka błyskawica spadła na niego z niebios. Przez moment nie wiedziałem co się stało ale kiedy spostrzegłem spopielone zwłoki mego przeciwnika szybko otrzeźwiałem. Pochowałem go gdyż nawet on nie zasługiwał na pożarcie przez sępy. Po pewnym czasie dowiedziałem się że po kryjomu stosował on zabronioną technikę szybkiego uczenia i spotkał go zasłużony los". Przez chwilę stałem jak wryty kiedy starzec skończył opowieść. Kiedy się przebudziłem pobiegłem szybko do domu żeby uświadomić mego ojca co ma zamiar zrobić lecz nie zastałem go w domu. Spytałem matkę gdzie się udał a ta odpowiedziała z pogardą, że zabrał stary miecz i poszedł na polanę. Przerażony pobiegłem do ojca. Gdy dotarłem stanąłem jak wryty. Ojciec dotąd nie walczący jakąkolwiek bronią, tak biegłe władał mieczem, że niejeden sławny rycerz mógłby pozazdrościć mu tej umiejętności. Kiedy mu powiedziałem, że robi źle, że to jest zabronione nie odpowiedział. Przerażony zauważyłem, że jego oczy są puste i cały czas wpatrujące się w jeden punkt. Uświadomiłem sobie, że jest on w transie i nic do niego nie dociera. Siadłem wiec pod drzewem i płakałem. Gdy po paru godzinach ojciec przestał ćwiczyć pełny szczęścia poszedł do domu nie zauważając mnie. Postanowiłem mu nic nie mówić podczas kolacji, bo nie chciałem aby matka się dowiedziała. Gdy następnego dnia poszedłem z nim ćwiczyć ojciec rozkazał mi podnieść jabłko i podrzucić je wysoko. Uczyniłem jak kazał ojciec i gdy jabłko było na wysokości jego głowy cisze przedarł głośny świst a na ziemię upadło poszatkowane jabłko. Wtedy po raz pierwszy przestałem się zamartwiać, że bogowie mogą zauważyć łamanie prawa przez ojca ponieważ zrozumiałem, że z umiejętnościami ojca możemy być bogaci. Pewnego dnia wyruszyliśmy na "wycieczkę" jak powiedział ojciec do mej matki, ale ja wiedziałem, że jest to wyprawa. Gdy po paru milach zatrzymaliśmy się ojciec zszedł z konia i jeszcze raz zapadł w trans. Nie zaniepokoiło mnie to gdyż zaczynałem się przyzwyczajać lecz po paru minutach na niebo napłynęły ciemne chmury, a wokół ojca powstała magiczna bariera. Nie wiedziałem co się dzieje lecz po paru sekundach wszystko się wyjaśniło. Obok mego ojca stanęła majestatyczna, przepiękna postać.
Wiedziałem, że jest to bóg. Zauważyłem, że przemawia on coś do mego ojca ale ten mu nie odpowiadał. Wiedziałem czym to się może skończyć więc podniosłem kamień i całej siły cisnąłem w ojca. Kamień minął barierę i trafił go w głowę. Ojciec przebudził się i spostrzegł postać stojącą przed nim. Bez zastanowienia zadał cios. Ostrze ugodziło postać w brzuch lecz rana szybko się zagoiła. Z mściwym uśmiechem bóg pchnął mego ojca sztyletem który w mgnieniu oka pojawił się w jego dłoni. Gdy ostrze wbijało się w ciało oczami ojca wypłynęły jasne iskry. Po chwili ciało osunęło się bezwładnie na ziemię a ja głęboko spojrzałem w błękitno-niebieskie oczy boga. Widziałem w nich wielką satysfakcje i mściwość. Wiedziałem, że moim przeznaczeniem od tej pory jest pomszczenie ojca. Powróciłem do domu z mieszanymi uczuciami. Matka całą noc płakała kiedy dowiedziała się, że ojca zabił niedźwiedź. Następnego dnia gdy wstałem rano zastałem ją wiszącą na drzewie. Od tej pory pozostałem sam. Przeszukałem cały dom w poszukiwaniu zapisku ojca, zabrałem najpotrzebniejsze rzeczy i uciekłem do lasu. Przez dziesięć lat żyłem w buszu zdany tylko na siebie. Bardzo często nawiedzały mnie sny, w których widziałem jak mój ojciec ginie z ręki boga. Budziłem się wtedy zalany potem pełny złości. Gdy po dziesięciu latach uznałem, że nadszedł czas zmierzenia się z przeznaczeniem poszedłem na otwartą polanę. Przez dziesięć lat trenowałem walkę mieczami, nową taktykę i obronę. Byłem niewątpliwie lepszym wojownikiem od mojego ojca i od najlepszego rycerza. Nakreśliłem na ziemi znaki i zacząłem się modlić. Po chwili niebo zaczęło czernieć a wokół mnie powstała bariera tworząca jakby arenę i wtedy pojawił się mój odwieczny przeciwnik. Był tak samo majestatyczny jak dziesięć lat temu. Ku mojemu zdziwieniu poznał mnie i powiedział, że jestem tak samo głupi jak mój ojciec. Wściekły i promieniujący mściwością zaatakowałem go. Zauważyłem w jego oku pewne zdziwienie, najwidoczniej nie spodziewał się, że będę tak dobry. Jednak zdziwienie szybko przeminęła i wykonał w powietrzu ruch ręką a ja poczułem się bardzo lekki i senny. Ostatnie słowa jakie padły z ust mojego przeciwnika brzmiały tak: "Nie chcę z tobą walczyć gdyż będzie to za proste. Zmierz się jednak z moim przyjacielem". Poczułem, że wiruje w powietrzu lecz po chwili upadłem na kamienną posadzkę. Znajdowałem się w jakiejś grocie, ponieważ powietrze było tu bardzo ciepłe i duszne. Lecz gdy usłyszałem przerażający ryk jakiegoś stworzenia zrozumiałem, że jestem w grocie smoka. Szybko podniosłem się na nogi i spostrzegłem tą bestię. Była kilka razy większa ode mnie więc nie miałem prostego zadania. Szybko schowałem się za najbliższym kamieniem i czekałem na ruch smoka. Ten niespodziewanie wzniósł się w powietrze i uderzył w kamień ogonem. W ostatniej chwili uskoczyłem na bok, przeturlałem się pod przeciwległą ścianę i odbiłem się od niej bardzo wysoko trzymając nad głową miecz. Po chwili cios dosięgnął celu i miecz wbił się głęboko w brzuch smoka. Bestia zaryczała i opadła na ziemię a ja jeszcze raz zacząłem wirować w powietrzu. Znalazłem się w środku jakiegoś wielkiego miasta. Wszyscy dookoła stali nieruchomo. Po pewnym czasie obok mnie stanął bóg i ze zdumieniem na twarzy jeszcze raz podniósł ręce. Zaskoczony zapytałem co chce zrobić, a ten odpowiedział, że jestem walecznym człowiekiem i nadaremna będzie moja śmierć. Powiedział też, że jestem w Brytanii i że tutaj mogę dorobić się wielkich bogactw. Postać wykonała ruch ręką a ja poczułem się tak śpiący ze szybko osunąłem się na ziemię. Gdy się obudziłem leżałem pod wielkim zamkiem i ku zdziwieniu trzymałem w ręku miecz, ale nie mogłem sobie przypomnieć w jaki sposób znalazłem się w tym miejscu i do czego jest mi on potrzebny. Oto moja historia.


54     Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona     : Mirinder