25     Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona     : Star Wars: Episode 2






Dawno dawno temu, w odległej Galaktyce..., a właściwie nie tak dawno, bo zaledwie 21,5 roku przed wydarzeniami, które znamy z "Nowej nadziei", rozegrały się inne, ważne wydarzenia, które miały niesamowity wpływ na targaną ciągłymi konfliktami Republikę.



Wszyscy się zastanawiali, jak te wydarzenia zostaną pokazane i czy druga część kosmicznej sagi nie będzie podobna do części pierwszej, tak powszechnie krytykowanej prez licznych fanów i krytyków. Tym razem jednak nie było takiego linczu jak przy "Mrocznym Widmie" a spora część widzów uznała "Atak Klonów" za najlepszy ze wszystkich epizodów.
George Lucas zapowiadał świetne widowisko, powalające sceny i niekończącą się akcję, która miała widzów przykłuć na długie godziny do foteli w kinie. I moim skromnym zdaniem swoje obietnice spełnił, choć parę rzeczy będzie można oczywiście wytknąć :) Tak więc zacznę od krytyki, do pochwał przejdę później.
Kontrowersje zaczęły się od samego tytułu, kiedy Lucas ogłosił, że nowy epizod będzie się zwał "Atak klonów". Bardzo wielu osobom tytuł ten się zupełnie nie spodobał, z chęcią woleliby jakiś inny zobaczyć. Jeśli o mnie chodzi, to moim zdaniem fajniej brzmiałby np. "Wojny klonów", no ale cóż, to papcio Lucas dysponuje większą Mocą a nie ja :)

Natalie Portman (yeah!)

Ale kontrowersje wokół tytułu zanikły w momencie wejścia filmu do kin, albowiem widzowie skupili się juz na samym filmie a nie na tytule. A było się na czym skupiać. Podstawowy zarzut, jaki można było usłyszeć, to przeciągająca się momentami akcja i zbyt rozbudowany wątek miłosny. Częste były momenty różnych rozmów Anakina z Amidalą niektórych nużyły a różne sceny, których na pęczki można oglądać w innych filmach, niektórych przyprawiały o mdłości (za dużo słodyczy:)). Jednak moim zdaniem te momenty zastoju w akcji, kiedy widz mógł odetchnąć, były potrzebne. A dlaczego? Powiedźcie mi, jak inaczej można było pokazać te subtelne zmiany, które zachodziły w psychice Anakina, jak można było pokazać narastającą frustrację zakochanego młodzieńca, który dysponował ogromną siłą i który dźwigał ogromne brzemię w postaci dawnej przepowiedni o nadejści wybrańca? Na filmie widać było wszystko: zauroczenie, zafascynowanie, frustrację, gniew, szczęście. Te trochę przydługie momenty dokładnie to wszystko pokazywały.
Kolejny zasłyszany zarzut, chociaż byłem mocno zdziwiony, kiedy go usłyszałem, dotyczy walki Yody z hrabią Dooku. A o co chodzi dokładnie? Że ta walka to pójście na łatwiznę na zasadzie: "Chcieliście walczącego Yodę? To macie". A stary, niedołężny strazec, który porusza się o lasce albo na repulsorowym wózku, na życzenie publiki nagle zbiera siły i staje do walki z niesamowitym Dooku a w dodatku ma w tej walce przewagę. Zbyt naiwne? Zbyt naciągane?

Obi-Wan i Anakin w czasie pościgu za płatnym mordercą

Znowu ośmielę się nie zgodzić z tym myśleniem. Yoda owszem, jest stary (w końcu czego wymagać od 800-letniego dziadka? :) ) i w sumie to się ledwo trzyma, ale nie zapominajmy, jak silna była w nim Moc. Yoda nigdy Mocy nie nadużywał i właśnie dlatego przez większą część filmu widzimy go na skraju wyczerpania fizycznego. Kiedy jednak użycie potężnej dawki Mocy jest potrzebne, dla Yody nie stanowi to żadnego problemu. Problemem jest zmęczenie, jakie można było zauważyć na jego twarzy, kiedy Dooku musiał salwować się ucieczką przed zielonym ostrzem. Widać po nim, że mimo tej ogromnej siły starość zrobiła swoje i Yoda nie jest już taki jak, dajmy na to, 400 lat wcześniej :) Czy ten film ma jeszcze jakieś wady? Według niektórych, przewaga efektów specjalnych nad treścią jest wadą. Z tym już prędzej można się zgodizć, choć też nie do końca. Efekty to bardzo ważna sprawa, a treść jeszcze ważniejsza. W moim odczuciu, niczego w tym filmie nie zabrakło, ani efektów, których była niesamowita masa, ani treści, która była równie efektowna i która wnosiła wiele nowego.
Kolejna wada, już chyba standardowa i na pewno będę się jej czepiał w kolejnych częściach - niewykorzystanie Mocy w momentach, które by się do tego idealnie nadawały. Czy problemem byłoby, żeby Rycerz Jedi uniósł w górę samego siebie? Wg mnie nie. To raczej jest "do zrobienia", więc dlaczego Obi-Wan nie uniósł siebie, kiedy został zepchnięty przez Jango Fetta do oceanu? Czy naprawdę musiał ratować się za pomocą liny? Gdybym ja był na jego miejscu, po prostu uniósł bym się te parę metrów w górę i już po kłopocie :) No, ale mnie tam nie było, więc mogę sobie cwaniakować. Został jeszcze jeden punkt, mianowicie aktorzy, ich dobór i ich gra. Najwięcej chyba oberwał Anakin za swoją sztuczność, choć ja uważam, że był świetnie dobrany, zwróćcie uwagę na jego spojrzenie i na to, jaki gniew z niego bije, tak powinien właśnie wyglądać Anakin. Pod tym względem nie mam mu nic do zarzucenia.
Trochę, moim zdaniem, gorzej wypadł Obi-Wan ale tylko w niektórych momentach. Pozatym wypadł całkiem dobrze. Zdaje się również, że Kenobi w założeniu miał być choć trochę podobny do Hana Solo, przynajmniej jeśli chodzi o cięty dowcip i czarny humor i momentami chyba mu się udało ("Przybyliśmy, żeby Cię ocalić, Mistrzu". Obi-Wan, patrząc na krępujące go łańcuchy: "Dobra robota : )

Padme Amidala i Anakin Skywalker w pałacu na Naboo.

A Amidala? No cóż, nie wiem czemu, ale nie mogłem od niej oderwać wzroku ;) co skończyło się burą ze strony osoby współtowarzyszącej :. Po prostu śliczność. Nic więcej nie powiem, bo znowu oberwę.
Aha, no i dobrze, że Jar-Jar pojawiał się tak rzadko, zdecydowanie po Ep. I wszyscy mieli go dosyć. Z aktorów pretensje można mieć jeszcze do R2-D2, skąd u niego wzieły się nagle silniczki rakietowe? To już była przesada i tutaj scenarzyści mocno nagięli logikę.
Czy mam tu jeszcze coś do powiedzenia? Chyba nie i dlatego przejdę do kolejnej części a więc do zalet. Chyba będę musiał trochę skrócić rozpisywanie się o zaletach, gdyż zdaje się, że nie mam tyle wolnej pamięci na dysku, żeby to wszystko zmieścić :) Po pierwsze akcja. Niesamowita i wbijająca w fotel, chyba nie muszę mówić, jak ogromne wrażenie zrobiła na mnie końcowa bitwa, jak z zachwytem patrzyłem na Coruscant widziane nocą, z wieloma szczegółami i przepięknymi widokami i ścigających się bohaterów pomiędzy tym całym wielkomiejskim ogromem. Pojedynek Jango Fetta i Obi-Wana, sieczka, którą zafundował Anakin na Geonosis, kolejny pojedynek w przestrzeni w wykonaniu Kenobiego i Fetta.
Przepiękna scena walki Yody z Dooku, którą widziałem już chyba ze 20 razy i moment, który zrobił na mnie i chyba nie tylko na mnie, niesamowite wrażenie. Czyli wejście Jedi na arenę, na której właśnie trwała zabawa w kotka i myszkę między Anakinem, Obi-Wanem i Amidalą z jednej strony, a przeróżnymi potworami z drugiej. I ta chwila, kiedy nagle, na pierwszym planie i w tle rozbłyskają klingi świetlnych mieczy. Coś wspaniałego. A adrenalina w tym momencie podksakuje do bardzo wysokiego poziomu. Sama walka Jedi z robotami na arenie to jest po prostu mistrzostwo, człowiek 20 lat czekał z utęsknieniem na taki właśnie moment i wreszcie się doczekał. Nie wiem jak Wam, ale ja w tym momencie zapomniałem o takiej czynności jak oddychanie, na szczęście w porę się połapałem. :
Kolejny element filmu, który chcę pochwalić, to światy stworzone na nowo przez Lucasa. O Coruscant chyba nie muszę już mówić. Ale ascetyczna i surowa Geonosis, czy deszczowa i wodna planeta kloniarzy, przepiękne widoki na Naboo. Dzięki efektom specjalnym wszystko to na bardzo długo zapada człowiekowi w pamięć.
Co jeszcze mogę pochwalić? Wciągająca akcję, ciekawy scenariusz, aż się nie mogłem i dalej nie mogę doczekać na rozwiązanie i ujawnienie pewnych spraw. I kilka małych szczegółow, które sa trudne do zauważenia a jednak są, mówię tu np. o takim momencie, kiedy kamera pokazuje cień Anakina, kiedy ten rozmawia z Amidalą na farmie na Tatooine. Przez krótką sekundę cień ten wygląda dokładnie jak cień Vadera! Malutki szczególik ale jednak ważny i z pewnością nie powstał przypadkiem tylko był celowym zabiegiem twórców.
No i te zastępy klonów, wstrząsający widok. Szkoda tylko, że w Ep. I zobaczyliśmy początek wojen klonów a nie jej koniec, zdaje się, że trzeba będzie przebiec się po księgarniach w poszukiwaniu książek wypełniających ten okres. Ale to jest chyba bardziej zaleta niż wada, nie ma to jak bardzo fajna i dobrze napisana książeczka z SW.

Efekty specjalne rozbrajają.

Jak się prezentuje Ep. II na tle Ep. I? Dużo lepiej, to powie każdy, kto widział obie części. Druga część nowej Trylogii nie jest już tak naiwna, tak dziecinna i na pewno jest skierowana do dojrzalszej publiczności. Porusza też poważniejsze problemy i i wyjaśnia kolejne tajniki Mocy. Warto też na pewno poczytać przy okazji książkę z tego tematu, jest to naprawdę dobre uzupełnienie do filmu, poza tym jest tam parę scen, które w filmie nie zostały zawarte (niestety).
A co do filmu, coś czuję, że bardzo niedługo będę go musiał znowu obejrzeć, na ten rok mam ustalony target 10 obejrzeń (co najmniej:) a więc życze Wam wszystkim miłego oglądania po raz n-ty Ep. II, a jeśli ktoś nie jest przekonany, niech się przekona, bo naprawdę warto!

"Nie próbuj, prób nie ma, zrób to albo nie rób tego wcale!"


25     Poprzednia strona Spis treści Nastepna strona     : Star Wars: Episode 2