CIA | 21
<< | ^ | >>




Piractwo wczoraj, dziś i jutro

Piractwo komputerowe istnieje od momentu, w którym powstała pierwsza gra, za którą ktoś zażądał pieniędzy. Taka jest brutalna prawda o tym zjawisku. W tym artykule chcę przedstawić wizerunek piractwa w 2002 roku. Trzeba bowiem przyznać, że uległ on znacznej zmianie przez ostatnie lata.


KRÓTKI RYS HISTORYCZNY
W latach 80-tych, ówczesne władze polski nie tępiły piractwa, a wręcz je popierały. Często było to bowiem jedyne źródło nowego oprogramowania. Działo się tak dlatego, że zachodnim firmom nie opłacało się "wchodzenie" na polski rynek. Z czasem, na fali zachodzących w naszym kraju przemian, zmienił się również stosunek rządzących do piractwa. W pierwszej połowie lat 90-tych weszła w życie ustawa o ochronie oprogramowania. Od tamtej pory, piractwo przeniosło się ze sklepów na przeróżne bazary. Na początku ludzie chętnie kupowali oryginalne gry, ale z czasem dystrybutorzy zaczęli coraz bardziej zawyżać ceny, co zaowocowało spadkiem liczby klientów. Gracze zaczęli wymieniać się między sobą, a że programy były wówczas o wiele mniejsze niż dzisiaj, nie stanowiło to dużego problemu. Jednak kiedy płyty CD upowszechniły się jako podstawowe nośniki oprogramowania, piractwo "bazarowe" znowu przeżyło swój rozkwit. Nagrywarki były wtedy niesamowicie drogie, a ceny oryginalnych gier rzadko spadały poniżej 100 zł. Tymczasem na rynku kosztowały 20-35 zł. Tak było w drugiej połowie lat 90-tych.

WAREZY
W ostatnich dwóch latach wiele się zmieniło w kwestii piractwa. Ceny nagrywarek drastycznie spadły i dziś każdy średniozamożny posiadacz komputera może sobie takową sprawić. Również "oryginały" nie są już tak drogie jak dawniej, ale równomiernie spadły też ceny "piratów". Jednak dużą bolączkę zarówno dystrybutorów, jak i "sprzedawców bazarowych", stanowią tzw. warezy. Są to serwery na których można znaleźć tony nielegalnych materiałów. Są to przeważnie pliki mp3, najnowsze filmy i przede wszystkim gry. Warezy istnieją od dawna, ale kiedyś nie były tak popularne jak dzisiaj. Było to spowodowane wysokimi cenami łącz stałych, a co za tym idzie ich małą liczbą u prywatnych użytkowników. A wiadomo przecież, że "modemowców" nie stać na ściąganie 100 MB. Jednak dla posiadacza sztywnego łącza nie jest to zbyt duży kłopot. Warezy są co prawda systematycznie likwidowane, ale na ich miejsce powstają nowe. Istnieją również specjalne programy, które dokładnie przeczeszą internet, żeby znaleźć to czego szukamy. Reasumując, aby pograć np. w GTA 3, nie trzeba wcale biec do sklepu lub na bazar. Wystarczy odnaleźć odpowiedni plik w internecie, kliknąć i trochę poczekać. Niestety, ale taka jest prawda drodzy dystrybutorzy, robi tak coraz więcej osób. Warezy ciągle się rozwijają i nie są już takie jak dawniej. Oczywiście często zanim coś się znajdzie, trzeba powyłączać dziesiątki okienek z reklamami stron pornograficznych i klikać bez końca na różne bannery, ale są również zupełnie darmowe serwery. Przed warezami ostrzegał już trzy lata temu ZAQ (na łamach SS, w felietonie "Era prohibicji"). Dziś jego słowa zdają się potwierdzać i aż strach pomyśleć co zrobią dystrybutorzy za kilka lat. Wtedy to niemal każdy będzie posiadał stałe łącze i własną nagrywarkę. Warezy pewnie również będą już inne, może jeszcze łatwiej dostępne. Musze to napisać - warezów nie można zniszczyć. Dopóki w internecie panuje "wolność", to będą tam istniały takie zjawiska jak pornografia dziecięca, wysyłkowa sprzedaż narkotyków i broni itd. Będą też oczywiście warezy. Całkiem niedawno zlikwidowano Napstera, i co? Mało kto pamięta, że było w ogóle coś takiego, ponieważ pojawiło się już kilkunastu jego następców. Podobnie jest z nielegalnym oprogramowaniem, na miejsce jednego zlikwidowanego serwera, powstaje pięć kolejnych.


W SOBOTĘ NA GIEŁDZIE...
Warezy są oczywiście dla szczęśliwych posiadaczy stałych łącz. A co mają zrobić ludzie korzystający z modemu, bądź w ogóle nie mający dostępu do internetu? Oni również mają kilka wyjść. Mogą oczywiście kupić grę legalnie, mogą przegrać u znajomych, mogą w końcu kupić u piratów. Póki co ci ostatni trzymają się dosyć dobrze i chyba ciągle opłaca im się robić ten biznes. Gdyby bowiem było inaczej, to pewnie z powrotem wrócili by na wschód. A tak, w każdym mieście i miasteczku można znaleźć sprzedawców nielegalnego oprogramowania. Przeważnie handlują na bazarach i rozmaitych "giełdach". Jak wspomniałem, jeszcze przez pewien czas będą mieli zyski z tego procederu, ale co potem? W końcu warezy staną się głównym źródłem nielegalnych gier i programów.

LEGALNIE OPŁACALNIE?
Dystrybutorzy zawsze walczyli z piractwem, ale nacisk kładli na owe bazary i targowiska. Trzeba przyznać, że gdyby mówić o wojnie między dystrybutorami a piratami, to na dzień dzisiejszy wygrywają ci pierwsi. Gry są dosyć tanie, a dodawane do nich gadżety na pewno bardzo cieszą. Jeśli ktoś ma trochę więcej kasy, to na pewno wybierze jedną oryginalną grę, niż 2-3 "piraty". Przyszłość legalnych dystrybutorów nie rysuje się jednak zbyt wesoło. Perspektywa coraz większej liczby warezów nie wróży dobrze nikomu. Konsekwencją coraz mniejszej liczby klientów, będzie spadek opłacalności tworzenia gier, a w późniejszym czasie... całkowity brak nowych tytułów! W końcu największe hity powstają nawet kilka lat, a kto będzie się tyle męczył, skoro za swoją pracę zobaczy może kilka dolarów? Dojdzie więc do tego, że gry będą robione przez pasjonatów, a internet zaroi się od miernych produktów freeware. Wizja jak u Orwella? Niestety, ale to jest możliwe.

KOŃCOWE WNIOSKI
Jaka jest więc konkluzja tego felietonu? Czy popieram piractwo, czy też je potępiam? Ciężko odpowiedzieć na to pytanie. Nie wiem nawet czy istnieje jednoznaczna odpowiedź. Mam takiego jednego znajomego, który potępia wszystkie przejawy złodziejstwa i oburza się, jak ktoś opowiada mu o swoich "zdobyczach". Tylko, że ten sam gość ma pirackie Windows i MS Office, a w swojej kolekcji nie posiada ani jednej oryginalnej gry. Tak to już jest, łatwo być cnotliwym w teorii, ale w praktyce to już trudniejsze. Tak samo ciężko jest mi odpowiedzieć na postawione wcześniej pytanie. Powiem tak, popieram kupno oryginałów w rozsądnej cenie. Od kiedy większość gier kosztuje poniżej 100 zł, na moim dysku nie znalazł się żaden "pirat". Oryginalnego Windowsa dostałem wraz z kupnem komputera, ale gdybym sam musiał go zdobyć, to pewnie udałbym się na rynek. W końcu Microsoft żąda za niego takich pieniędzy, że mało kogo stać na taki luksus. Podobnie sprawa ma się z płytami z muzyką - ich ceny przeważnie osiągają około 50-60 zł. Jak na jeden raz to nie jest tak dużo, ale co ma zrobić człowiek, który nagle zakochał się w dźwiękach Pink Floyd. Zespół ten wydał kilkanaście płyt, a ten biedny człowiek pragnie je wszystkie mieć. I czy ma czekać kilka lat zanim uzbiera forsę na te wszystkie "oryginały"? Czy nie jest lepiej kupić to samo u piratów? Tym bardziej denerwuje to, że koszt wyprodukowania kasety i płyty jest porównywalny, ale ich ceny już nie. Gdyby płyty kosztowały 25 zł, to piraci muzyczni zupełnie by wyginęli. Podsumowując, piractwa ogólnie nie popieram. Nie popieram również zachowania niektórych dystrybutorów i producentów - ludzi, którzy nigdy nie mają dość pieniędzy. Teza, że za swój produkt można wyznaczyć dowolną cenę jest jednak trochę bez sensu.
AloneMan